Przebicie się przez test karmy chorobowej (Fahui 2015)

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo

Jestem praktykującym z Polski. Praktykuję od 2009 roku i jedyne co przychodzi mi na myśl po tym okresie kultywacji, to to, że jest mi ogromny wstyd, że nie mogę dotrzymać kroku w rektyfikacji Fa oraz spełnić wymogów stawianych podczas tego okresu uczniom Dafa. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że Mistrz uczynił dla mnie tak wiele, a ja, przez swoje przywiązania, mam przeświadczenie, że w żaden sposób nie jestem w stanie się odwdzięczyć. Zauważyłem, że ten akt bezsilności bierze się właśnie z poczucia braku możliwości spełnienia standardu ucznia Dafa. To przecież tylko bardzo krótka chwila w porównaniu z tym, co już każdy z nas przeszedł, nie wspominając nawet o historii wszechświata, także proste wymaganie robienia trzech rzeczy dobrze nie wydaje się czymś aż tak abstrakcyjnym, a jednak nie dawanie sobie z tym wszystkim rady powoduje, że bardzo się waham. Nie mówię też o tym, żeby się nad sobą użalać, wręcz przeciwnie, bardziej po to, żeby pokazać, że wbrew temu wszystkiemu wcale nie zamierzam się poddawać i pomimo, że nie miałem, w moim mniemaniu, niczego ciekawego do podzielenia się, to jednak usiadłem i zacząłem pisać.

Rzeczywiście, stan w jakim się akurat znajduję, tuż przed konferencją, nie uważam, że przytrafił się mi przypadkiem. Pomimo, że codziennie ćwiczę i studiuję, to jednak czuję, że idzie mi jakoś pod górkę i chyba łatwiej byłoby mi zrozumieć to, jeśli byłbym trochę mniej pilny. Nie uważam oczywiście, żebym był wyjątkowo pilny w mojej kultywacji, ale bywało gorzej, a jednak nie czułem wtedy, żeby było tak ciężko. Potraktowałem to jednak jako zakłócenie, przez które muszę się przebić i przeć dalej, przecież mam jeszcze tyle do nadrobienia. Ostatnio coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że kluczem do sukcesu jest trwanie w kultywacji bez względu na to co się dzieje, a także nie zapominanie, po co się tu przybyło i kim tak naprawdę się jest. Chciałbym z góry wszystkich przeprosić, bo nie sądzę, że będzie to mój najlepszy sharing, nie chcę też przez to okazać braku szacunku, ale postanowiłem sobie, że się przez to przebije i pomimo, że najłatwiej byłoby mi na tą konferencję nie napisać nic, to jednak chęć nie poddania się temu jest dla mnie ważniejsza.

Chciałbym podzielić się dwoma bardzo prostymi rzeczami, do których oświeciłem się w ciągu ostatniego roku, bo jedynie one przychodzą mi na myśl. Wydaje się jakby cała reszta była nie do przypomnienia sobie.

Przygotowania do spektaklu Shen Yun w Polsce
Pod koniec ubiegłego roku wyraziliśmy wszyscy szczerą chęć zorganizowania w Polsce najlepszego na świecie spektaklu – Shen Yun – najważniejszego projektu uczniów Dafa. W tymże właśnie celu zorganizowaliśmy kilka dłuższych sesji studiowania Fa oraz dzielenia się zrozumieniem. To był rzeczywiście strzał w dziesiątkę, ponieważ nasza grupa otworzyła się na tyle, żeby zacząć współpracować ze sobą w stopniu, który pozwalał na otrzymanie od naszego czcigodnego Mistrza kolejnej szansy. Już wtedy patrząc do wewnątrz i na zakłócenia, którym stawiałem czoła, wiedziałem, że będzie to nie lada kultywacja. Kiedy wiadomo już było, że Shen Yun wyraziło zgodę na występ w Polsce, otrzymałem od naszego głównego koordynatora propozycję zostania konferansjerem. Chociaż uważałem, że jest to nie lada odpowiedzialność, zgodziłem się oczywiście, ponieważ wyraziłem wcześniej chęć bezwarunkowej współpracy, a dodatkowo wiedząc, że nic nie dzieję się przez przypadek uznałem pełnienie tej zacnej funkcji za szansę daną mi od Mistrza. Oprócz mnie, poproszonych zostało dwoje innych praktykujących.

Warunkiem otrzymania tego odpowiedzialnego zadania było nagranie krótkiego filmiku, na którym zaprezentowany miał zostać fragment tekstu, zapowiadający wybrany akt ze spektaklu. Filmiki te miały później trafić do Shen Yun i zostać ocenione w celu wybrania jednej z trzech osób, która później podczas spektaklu miała zapowiadać kolejne akty i pełnić role konferansjera. Nagrałem więc moją wersję prezentacji, po czym umówiłem się z jednym z praktykujących, że pomogę mu w nagraniu również i jego video. Trzecia osoba miała już film z prezentacją, który był gotowy do wysłania. Kiedy spotkaliśmy się w domu jednego z praktykujących zaczęliśmy nagrywać materiał i do pewnego czasu wszystko szło całkiem dobrze. W pewnym momencie zaczęły się u mnie pojawiać dość dziwne myśli podsycające moją chęć do rywalizacji. Na początku nie zauważałem tego, ale kiedy później zaczęło się to przeobrażać w zazdrość poczułem, że coś jest nie tak i zacząłem patrzeć w siebie.

Do tej pory nie miałem tego rodzaju myśli więc dlaczego pojawiły się one u mnie właśnie teraz? Przypomniałem sobie nad jakim ważnym wydarzeniem pracujemy i na jak poważne zakłócenia możemy natrafić w związku z tym i od razu uświadomiłem sobie, że są to interferencje celujące w zerwanie bezwarunkowej współpracy między nami praktykującymi. W jednej chwili dotarło do mnie, że bez względu na to, czy były to zakłócenia spowodowane przez stare siły, czy też nie, to jednak nie pojawiłby się one, jeśli nie miałbym żadnych niedociągnięć. Dotarło do mnie, że to nie o mnie w tym wszystkim chodzi, a także to, jak bardzo egoistyczne było tego rodzaju podejście. Zrozumiałem i stało się dla mnie jasne, że nieważne jest, kto dostanie zadanie bycia konferansjerem, najważniejsze jest to, co najlepsze jest dla Shen Yun, a nie dla mnie samego. Wtedy chęć rywalizowania oraz zazdrość ustąpiły, a ja mogłem włożyć w to co robiłem podczas pomagania drugiemu praktykującemu w nagraniu materiału, całe moje serce i wznieść naszą współpracę na wyższy poziom. Podczas tego testu dotarło do mnie, jak ważne jest pozbywanie się, zawsze kiedy tylko to zauważymy, tej charakterystyki starego kosmosu, jaką jest egoizm i która tak naprawdę stanowi największą przeszkodę w naszej kultywacji.

Zakłócenia w postaci karmy chorobowej
Przez kilka miesięcy borykałem się z dość dziwną przypadłością, na wewnętrznej stronie mojej górnej powieki pojawiła się narośl, która na początku wydawała się całkiem niegroźna i nie przeszkadzała mi zbytnio. Oczywiście brałem pod uwagę fakt, że jest to coś, co nie pojawiło się tam przez przypadek i ma na celu wskazanie mi jakiegoś mojego niedociągnięcia, ale niestety przez bardzo długi czas starałem się patrzeć do wewnątrz i znaleźć przyczynę tejże przypadłości, ale bez większego sukcesu. Jak już wcześniej wspomniałem, na początku nie było z tym większego problemu, tym bardziej, że nie było to widoczne dla osób z mojego otoczenia.

Po kilku miesiącach, kiedy urosło to do większych rozmiarów zaczęło powodować opuchliznę, a później zaczęła mi z oka i nosa lecieć krew. Jeśli o mnie chodzi, to miałem wobec tego jasne i przejrzyste zrozumienie, pomimo kilku momentów, w których miałem drobne zawahanie, ale które trwało tylko krótką chwilę i kiedy udawało mi się przebić przez moje schematy, wracałem do racjonalnego myślenia, całkowicie godziłem sie z wolą oraz aranżacją Mistrza. Kiedy jednak coraz więcej osób wysyłało mnie z tym do lekarza, bo nie wyglądało to za dobrze, dotarło do mnie, że nie jest to aranżacja Mistrza i że jest to zakłócenie spowodowane przez stare siły. Przez jeden dzień zacząłem wysyłać prawe myśli w celu wyeliminowania tego zakłócenia i rzeczywiście trochę się to zmniejszyło, ale później zaprzestałem myśląc, że póki nie zwraca to uwagi ludzi z zewnątrz, nie stanowi to problemu i może samo się rozpuści. Niestety kwestia opuchlizny oraz lecącej z oka i nosa krwi powróciła z jeszcze większą intensywnością.
Podczas kolejnego dnia, kiedy rano wykonywałem drugie ćwiczenie przypomniały mi się słowa Mistrza:

„A ludzkie ciało nie powinno być chore. Choroba jest stanem nie prawidłowym”
(Dżuan Falun, Wykład III, Pole energii)

oraz:

„Za pomocą nadnaturalnych zdolności widać, że w tym miejscu znajduje się czarne czi, które uważane jest za czi patogeniczne. Lekarz chińskiej medycyny zobaczy, że kanały energii w tym miejscu są niedrożne, czi i krew nie przepływa i kanały energii są zapchane. Z punktu widzenia zachodniej medycyny, takie miejsce objawi symptomy wrzodu, guza, narośli lub zapalenia.”
(Dżuan Falun, Wykład VII, Kwestia leczenia chorób)

W tej samej chwili pomyślałem, że skoro w drugim ćwiczeniu otwiera się całe nasze ciało, to absolutnie nie akceptuję, żeby jakiekolwiek miejsce pozostało zamknięte. Zawsze starałem się nie myśleć o kwestiach zdrowotnych podczas ćwiczeń, bo nie chciałem używać ich intencyjnie do leczenia, ale w tym momencie dotarło do mnie, że kwestia przepływu energii w miejscu, które okazywało symptomy tej narośli jest naturalnym stanem rzeczy i nie akceptuję żadnej innej aranżacji, aniżeli aranżacji Mistrza. Po skończeniu wszystkich ćwiczeń położyłem się na godzinę przed pójściem do pracy, a kiedy się obudziłem, poczułem, że mam coś na poliku. Kiedy podszedłem do lustra, okazało się, że była to narośl, która przez tak długi czas znajdowała się na wewnętrznej stronie mojej powieki. W ten sposób pozbyłem się zakłócenia, które przysparzały mi stare siły, a moje oko wróciło do normalnego stanu.

Dziękuję wszystkim praktykującym za wysłuchanie mojego sharingu. Mam nadzieję, że pomimo, że ciężko mi było napisać cokolwiek, to jednak to, co udało mi się przelać na papier, posłuży jakkolwiek innym oraz pomoże w ich własnej kultywacji.

Proszę o wskazanie jakichkolwiek niezgodności oraz odstępstw od Fa.

Dziękuję czcigodny Mistrzu
Dziękuję drodzy współpraktykujący

* * *

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo

Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.