Śmierć pani Li Yangfang na skutek brutalnych tortur, jakim była poddawana w Obozie Pracy Zizhong w prowincji Sichuan.

Pani Li Yangfang mieszkała w miejscowości Wanchun, należącej do administracji miasta Chengdu w prowincji. Kiedy rozpoczęła praktykowanie Falun Dafa ustąpiły wszystkie jej choroby, na które cierpiała. Choroby, które omalże nie doprowadziły do jej śmierci, cofnęły się w przeciągu kilku miesięcy. Jednakże, po rozpoczęciu się brutalnych prześladowań zainicjowanych przez Jianga Zemina w 1999 roku pani Li była źle traktowana przez komunistyczne władze. W 2003 r. była zesłana do Obozu Przymusowej Pracy Zizhong Oddział Siódmy mieszczący się w prowincji Sichuan. W obozie tym podlegała różnym formom przemocy z rąk zatrudnionego tam personelu. Tortury, jakie tam wycierpiała spowodowały u niej poważne uszkodzenia ciała i organizmu do tego stopnia, że nawet szpital odmówił jej przyjęcia, gdyż lekarze stwierdzili, że jej stan był już beznadziejny. Odeszła w ogromnych cierpieniach dnia 18 października 2005 r.

Poniżej dodatkowe informacje o pani Li:
Pani Li Yangfang w chwili śmierci miała 53 lata. Zanim rozpoczęła praktykowanie Falun Dafa cierpiała na wiele chorób m.in.: wątroby i kamieni żółciowych. Jej twarz była szarego koloru. Ludzie odruchowo odsuwali się od niej, bojąc się, że mogą zarazić się od niej jakąś chorobą. W marcu 1998 roku rozpoczęła kultywowanie Falun Dafa. Pilnie zaczęła studiować Fa ( uniwersalne nauki praw wszechświata) oraz wykonywać ćwiczenia. W niedługim czasie po rozpoczęciu praktyki wszystkie jej choroby ustąpiły. Twarz jej nabrała różowego koloru. Zaoszczędziła przez to dużo pieniędzy, gdyż nie potrzebowała już wydawać na leczenie i lekarstwa. Mogła także powrócić do wykonywania pracy na farmie, co wcześniej było niemożliwe. Jej cała rodzina była świadkiem jej cudownego powrotu do zdrowia dzięki praktyce Falun Dafa, dając im radość i szczęście.
Kiedy rozpoczęły się prześladowania, pani Li powtarzała ludziom: „Falun Dafa jest dobre”, opowiadając im, w jak cudowny sposób odzyskała swoje zdrowie. Powtarzała, że dzięki Falun Dafa dostała drugie życie. W marcu 2000 roku wybrała się do Pekinu na Plac Tiananmen, by zaapelować o sprawiedliwość dla Falun Dafa, jednak została od razu aresztowana. Policjant stanął butem na jej twarzy po powaleniu jej na ziemię.
6 lipca 2003 r. kilku policjantów niezapowiedzianie wtargnęło do jej domu, mówiąc, że ktoś na nią doniósł, że posiadała materiały Falun Dafa. Policjanci splądrowali cały dom, a ją samą aresztowali i umieścili w Obozie Przymusowej Pracy Zizhong w prowincji Sichuan. Pani Li była tam brutalnie torturowana. Wielokrotnie traciła przytomność
Strażniczka o imieniu Zhang Xiaofang przyprowadziła nałogowego narkomana, żeby ją bił do woli, ile będzie chciał. W tym piekle pani Li wielokrotnie omalże nie straciła życia. Jej fizyczne i psychiczne cierpienie było nie do opisania wstrząsające.
Strażniczka obozowa o imieniu Li przekazała ją do wykonywania najcięższej pracy, jaka była w całym obozie bez korzystania z jakiejkolwiek przerwy. Zimą 2004 r. pani Li miała już poważnie zdeformowane ciało. Jej brzuch był wydęty, jakby miał za chwilę pęknąć, a obie nogi spuchnięte jak bańki. Wielokrotnie mdlała. Po odzyskaniu przytomności nadal była bestialsko zmuszana do wykonywania pracy.
W lutym 2005 r. pani Li Yangfang ponownie zemdlała na stanowisku pracy. Została wówczas przeniesiona do obozowego szpitala, gdyż widać było, że już umierała. Władze obozu obawiały się, że może umrzeć na ich terenie i powiadomiły lokalny urząd miejski, by ją stamtąd zabrano. Złoczyńcy z tego urzędu zmusili ją jeszcze do odbicia jej odcisków palców pod oświadczeniem gwarantującym, że nie będzie praktykować Falun Gong.
Pani Li Yangfang była niesamowicie wychudzona. Jej brzuch o nogi było bardzo nabrzmiałe. Nie mogła ani ustać na nogach, ani pić, czy jeść. Szpital odmówił przyjęcia jej, gdyż nie chciał psuć sobie statystyki, gdyby nastąpiła jej śmierć na terenie tej placówki.
Pani Li Yangfang zmarła w dniu 18 października 2005 r.