Historia Falun Dafa: Obywatele krajów zachodnich apelują na placu Tienanmen w 2001 r.

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo
Popołudnie, 20 listopada 2001 roku. Słońce przypieka, a ludzie przewijają się przez historyczny plac Tienanmen w Pekinie. Chińscy turyści wszędzie pozują do zdjęć. W pewnym miejscu na placu uwagę przyciąga 35-osobowa grupa cudzoziemców zbierająca się do zdjęcia. Każdy w grupie jest uśmiechnięty. Młoda kobieta w przednim rzędzie trzyma bukiet białych kwiatów. Kilka chwil później scena nagle się zmienia. Członkowie grupy w tylnym rzędzie rozwijają piękny, prawie trzymetrowy transparent z napisem: "Prawdomówność, Miłosierdzie Tolerancja", zarówno w języku chińskim jak i w angielskim. W tym samym czasie inni siadają na ziemi i krzyżują nogi w charakterystycznej dla Falun Dafa pozycji medytacji. W przeciągu kilku sekund, z dużą prędkością nadjeżdżają niebiesko-białe furgonetki policyjne. Zatrzymują się z piskiem opon i otaczają grupę. Słychać trzask drzwi, a następnie okrzyki policjantów, którzy rozzłoszczeni, wściekle krzyczą na siedzących manifestantów i na turystów, którzy stoją oniemiali. Policjanci rzucają się na medytujących członków grupy i próbują wywlec ich do furgonetek. Ci jednak spokojnie, lecz stanowczo, siedzą dalej. Mają zamknięte oczy. Rozwścieczeni oporem (choć biernym), policjanci biją niektórych z nich. Stojący w pobliżu Chińczycy spoglądają na to w osłupieniu: "Ludzie na Zachodzie też praktykują Falun Gong?"

To było znaczące wydarzenie w historii. Nigdy wcześniej obywatele krajów zachodnich nie przybyli do Pekinu, aby apelować w sprawie praw człowieka. "Zebraliśmy się tu razem, aby apelować w sprawie dziesiątek tysięcy praktykujących Falun Gong, którzy są prześladowani w Chinach i aby pokazać, że społeczność międzynarodowa jest głęboko zaniepokojona tą zbrodnią" oświadczyli w liście napisanym przed przybyciem do Chin.

Reprezentują oni nie tylko ludzi z dwunastu różnych krajów, ale także ludzi na różnych stanowiskach społecznych. Wśród uczestników apelu byli między innymi: dyrektor naczelny firmy, lekarz, konsultant informatyki, gospodyni domowa, dziadek i kilku studentów.

Dlaczego Tienanmen?

"Naturalnie wybór padł na Tienanmen, ponieważ jest to symboliczne centrum Chin oraz miejsce, gdzie chińscy praktykujący apelowali przed nami i wciąż apelują" - zaznaczył John Nania, konsultant informatyki z Minnesoty w USA, który brał udział w apelu.

Niedługo po tym jak w 1999 roku wprowadzono zakaz praktykowania Falun Gong, praktykującym zakazano korzystania z wszystkich zapewnionych przez prawo środków apelowania do rządu bądź wnoszenia skarg. Normalnie jest to prawo konstytucyjnie zapewnione obywatelom Chin. Tak więc rządowy "Urząd Skarg", zamienił się w "urząd aresztu" ponieważ praktykujący, którzy wchodzili tam, aby apelować, byli na miejscu aresztowani. Więc Tienanmen stał się jedynym miejscem, gdzie mogli się wypowiedzieć.

"Mam od dwóch lat pewne zdjęcie na komputerze" mówi Will Barkeley z Kalifornii. Will ma sześcioro wnuczków. "To zdjęcie z placu Tienanmen. Dwóch praktykujących Falun Gong trzyma transparent z napisem "Prawdomówność-Miłosierdzie-Tolerancja." Podziwiam ich za to, że mieli odwagę to zrobić". Will, specjalista inżynierii lądowej, który uczestniczył w apelu 20 listopada, kontynuuje: Chociaż zabrano nas na posterunek w Pekinie, przesłuchiwano i wielu pobito, to czego doświadczyliśmy, było tylko namiastką tego, co przechodzą chińscy praktykujący. My mamy bilety powrotne do kraju wolności i nasz rząd wstawia się za nami, ale ci na zdjęciu nie mają tego. Z łatwością mogli być zesłani do więzienia albo obozu pracy, a nawet mogli być zabici."

Falun Gong to sprawa międzynarodowa nie tylko chińska: "Falun Gong dotyczy także mnie."

Od listopada 2001 roku ponad 100 obywateli z ponad 20 krajów zachodnich, którzy praktykują Falun Gong, udało się do Chin, aby w pokojowy sposób apelować o zakończenie kampanii prześladowań i propagandy.

"Czuję się częścią Falun Gong" " wyjaśnia Eliana Chinn, praktykująca z Nowego Jorku, która przyłączyła się do swojego męża Scotta i 70 innych osób z Zachodu w pokojowym apelu na placu Tienanmen 14 lutego 2002 roku. "Falun Gong praktykuje się otwarcie w ponad 50 krajach na świecie" " kontynuuje Eliana. "Gdy udałam się do Brazylii, aby odwiedzić moich rodziców, widziałam ludzi praktykujących Falun Gong. Gdy byłam na wakacjach w Europie, także widziałam ludzi praktykujących Falun Gong, dlatego prześladowanie praktykujących Falun Gong przez prezydenta Jianga Zemina to nie tylko chińska sprawa. To sprawa międzynarodowa."

7 marca 2002 roku na placu Tienanmen, w czasie, gdy naprzeciwko ulicy obradował Kongres CHRL, Jan Becker - australijska medalistka olimpijska z 1964 roku w Tokio - z dumą wzniosła swoją niewielką flagę olimpijską i jednocześnie z dziewięcioma innymi Australijczykami zawołała: "Falun Dafa jest dobre". "Nieodparcie czułam, że jest to moja odpowiedzialność jako praktykującej Falun Gong i byłej olimpijki, aby uświadomić ludzi na świecie o bezpodstawnym i brutalnym prześladowaniu niewinnych praktykujących Falun Gong przez chińskiego prezydenta. Wielu znajduje się w więzieniu w najbardziej odpychających warunkach jednocześnie będąc narażonymi na najbardziej nieludzkie tortury" powiedziała Jan.

23 stycznia 2002 roku Connie Chipkar, 61-letnia matka z Mississauga w Kanadzie, nosiła przepaskę z napisem "Falun Gong" oraz "SOS". Tego dnia także śpiewała ludziom na placu Tienanmen pieśń o Falun Gong. "Przewędrowałam 15 krajów Europy nosząc tę przepaskę w celu uświadomienia ludzi o prześladowaniu. Wiem, że Falun Dafa jest dobre. Praktykuję Falun Dafa już od czterech lat. Jakież zło spadnie na nasze dzieci jeśli Prawdomówność-Miłosierdzie-Tolerancja zostaną zakazane i wymazane z ich serduszek?"

Kontynuując Connie dodała: "Starszy człowiek z narodu Inuitów (Eskimosów) z północnej Kanady powiedział: "Nie jesteśmy tu na tej Ziemi po to, aby się nawzajem torturować. To się musi skończyć. Niech każdy wie, że my - Kanadyjczycy - popieramy dobrych i pokojowo nastawionych ludzi. Dokładnie w tym celu udałam się do Pekinu, aby wspierać i zachęcać pokojowo nastawionych i dobrych ludzi tego świata".

Seffi Koerper, 17-letnia dziewczyna z Heidelbergu w Niemczech, przyłączyła się w tym roku do ojca i siostry w lutowym apelu na placu Tienanmen. Jej ojciec powiedział: "Początkowo ja i moja żona nie zgodziliśmy się (żeby ona pojechała) dlatego, że jest jeszcze młoda. W końcu jednak przekonała nas o niezwykłej ważności tej sprawy w celu utrwalenia sprawiedliwosci".

"Zaczęłam praktykowanie Falun Gongu mając 14 lat" mówi Steffi. "Wielu w moim wieku zaczęło w tym czasie palić, pić i używać narkotyki. Praktykując Falun Gong byłam w stanie oprzeć się presji moich rówieśników. Wiem, że Falun Gong jest dobre. Gdy dowiedziałam się, że ludzie, którzy praktykują Falun Gong są w Chinach prześladowani, wielokrotnie płakałam, chciałam jakoś im pomóc".

Levi Browde, programista komputerowy z USA i Jason Loftus, student z Kanady, 11 lutego 2002 r. na placu Tienanmen rozwinęli transparent mówiący: "Samospalenie to Kłamstwo " Falun Dafa jest Dobre." Tuż przed ich apelem na placu Tienanmen, Levi i Jason wystąpili na konferencji prasowej w pekińskim hotelu, gdzie puścili film demaskujący "samospalenia" jako wydarzenie sfabrykowane przez rząd chiński. Film pokazywał w zwolnionym tempie oryginalne wycinki z emisji nadanej przez Centralną Telewizję Chińską, ukazujące wiele sfałszowanych i podejrzanych detali. Były to te same wycinki, które doprowadziły komitet International Education Development (Rozwój Edukacji Międzynarodowej) do wydania orzeczenia, w czasie zeszłorocznej konwencji ONZ, mówiącego, że wszystko wskazuje na to, że incydent został sfabrykowany przez rząd chiński.

Wsparcie Rodziny

Rodzice Leeshai Lemish - dr Dafna i dr Peter Lemish, którzy oboje zajmują kierownicze stanowiska na uniwersytetach w Izraelu - początkowo zniechęcali syna do udziału w pierwszym apelu w listopadzie obawiając się o jego życie. "Tato, mamo, tylko wyobraźcie sobie, jakby świat wyglądał, gdyby Nelson Mandela czy Mahatma Gandhi ustąpili ze względu na obawy swoich rodziców?" - napisał Leeshai do rodziców. "Muszę przyznać, że nie miałam odpowiedzi na taki argument" - powiedziała dr. Dafna Lemish. "Z pewnością jako matka nie mogłam nawet dopuścić myśli, że mój syn znajdzie się w niebezpieczeństwie, ale z kolei jako humanistka, cóż mogłabym mu powiedzieć? Przecież nie byłoby żadnych zmian, gdyby nie było odważnych czynów tych, którzy ryzykują życie dla sprawy". W konsekwencji zarówno ona jak i jej mąż zaczęli zastanawiać się, jak pomóc Leeshaiowi w przygotowaniu do podróży do Pekinu i zmniejszyć niebezpieczeństo dla niego i jego przyjaciół.

"Chcąc nie chcąc stałam się rzecznikiem prasowym Falun Gong. Zaczęłam czytać materiały po to, aby móc mówić trafnie. W miarę czytania rozumiałam coraz więcej" - powiedziała dr Dafna Lemish. "Wczytywałam się po to, aby znaleźć uchybienia, jednak widziałam tylko same pozytywne rzeczy".

Dowiedziawszy się o aresztowaniu Leeshai, dr Dafna Lemish przyłączyła się do izrealskich praktykujących Falun Gong w apelu o zakończenie prześladowań niewinnych praktykujących Falun Dafa oraz o natychmiastowe uwolnienie swojego syna i jego przyjaciół. Media w całym kraju wysławiały heroiczny czyn Izraelczyka w walce o prawa człowieka w Chinach. Rodzina Leeshaia jest jedną z wielu na świecie, które wspierały apel. Pani Orysia Dolnyckyj, matka kanadyjskiego praktykującego - Zenona Dolnyckiego - powiedziała mediom: "Jako matka nie mogę powiedzieć, że nie jestem zaniepokojona (aresztowaniem Zenona w Pekinie), jednak równocześnie nie mam obaw, gdyż wierzę, że będzie odpłacone dobrem za dobro, a złem za zło. Zenon zrobił dobry uczynek".

Odezwa do Chińczyków

Te apele obudziły serca wielu Chińczyków, którzy zostali zwiedzeni i otumanieni przez rządową propagandę Jianga Zemina. Zenon zwrócił się do narodu chińskiego w orzeczeniu, które napisał przed udaniem się do Chin: "Falun Dafa wywodzi się z Chin, waszego kraju i waszej pięknej, przebogatej kultury. Bez praktykowania Falun Dafa nie byłbym tym człowiekiem, którym jestem dzisiaj. Przybyłem do waszego kraju, aby wstawić się dla was za prawdą. Mam nadzieję, że moja osoba uświadomi wam piękną naturę Falun Gong. Proszę, nie idźcie w ślad za prezydentem i jego kryminalną szajką w prześladowaniu Falun Gong - to nie przyniesie wam nic dobrego".

"Wiem, że Falun Gong jest dobre. Nie musieliście przebyć tysięcy kilometrów, aby mi to powiedzieć." "Byłem dumny stojąc tego dnia na placu Tienanmen. Odwaga i współczucie ludzi z całego świata, którzy bezinteresownie stają w obronie zasad Prawdomówności-Miłosierdzia-Tolerancji porusza moje serce" - powiedział Joel Chipkar, kanadyjski agent nieruchomości, który sfilmował pierwszy międzynarodowy apel na placu Tienanmen 20 listopada 2001 roku. "Chcemy pokazać chińskiemu prezydentowi, że Falun Gong to nie tylko chińska sprawa. Udaliśmy się tam po to, aby pomóc obudzić niewinnych obywateli chińskich, którzy są otumaniani przez nieustanną propagandę skłaniającą do nienawiści, pomocy w aresztowaniu, torturowaniu i mordowaniu niewinnych ludzi. Udaliśmy się tam, aby być solidarni z naszymi współpraktykującymi w Chinach, którzy z dnia na dzień występują jawnie i otwarcie, ryzykując utratę wszystkiego, w celu obrony sprawiedliwości i zasad Prawdomówności-Miłosierdzia-Tolerancji dla dobra ich współobywateli i dla dobra przyszłych pokoleń".

* * *

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo

Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.