Czcigodny Mistrzu
Drodzy współkultywujący
Jestem polskim praktykującym. Kultywuję już od około 5 lat i od razu na samym początku chciałbym serdecznie i z głębi serca podziękować Mistrzowi, za to, że przez ten cały czas wyraźnie czuję Jego opiekę oraz wszechogarniające miłosierdzie. Niestety język ludzki nie jest w stanie opisać mojej wdzięczności do czcigodnego Nauczyciela, a już na pewno nie jest w stanie opisać Jego bezkresnego miłosierdzia. Dziękuję za te wszystkie okazje do kultywacji oraz przepraszam, że tak często Cię zawiodłem Mistrzu. Wiem, że stać mnie na więcej i dlatego tym bardziej przepraszam.
Kwestia medytacji
Chciałbym podzielić się dziś kilkoma moimi doświadczeniami oraz tym do czego przez ten ostatni rok udało mi się oświecić na ścieżce kultywacji i jakiego zrozumienia udało mi się nabrać w niektórych kwestiach. Zacznę od bardzo podstawowej kwestii kultywacyjnej i czymś co dla mnie jest jedną z jej trzonów, a mianowicie o kwestii medytacji, czyli 5-go ćwiczenia Falun Dafa, które przekazał nam Mistrz do tego, żebyśmy przy jego pomocy dobrze mogli kultywować, oświecać się, nabierać sił do działania, przemieniać nasze benti oraz wzmacniać nasze niebiańskie moce. Jest to ćwiczenie, które zostało przekazane bez żadnej modyfikacji i w takiej formie, w jakiej nasz Mistrz wykonywał je podczas swojej kultywacji. Jest to zatem jedno z bardzo potężnych narzędzi, jakie otrzymaliśmy po to, żeby lepiej wykonać to, po co tu tak naprawdę przybyliśmy – ocalić jak największą ilość istot. Zrozumiałem, że nie mogę już traktować tego ćwiczenia tylko, jako części mojej osobistej kultywacji, ponieważ okres Rektyfikacji Fa jest czasem, kiedy mamy o wiele poważniejsze zadanie do wykonania aniżeli zajmować się tylko kultywacją osobistą. W moim zrozumieniu poprawne wykonywanie tego ćwiczenia jest dlatego też nadzwyczaj ważne. Wzmacniając nasze niebiańskie moce możemy wysyłać silniejsze prawe myśli jako że podczas wysyłania FZN kierujemy naszymi zdolnościami, a zatem czym mocniejsze one będą tym rezultat wysyłania przez nas prawych myśli również będzie lepszy i mocniejszy. Po dobrze wykonanej medytacji czuję, że jakość moich prawych myśli również jest lepsza. Poza tym czuję też, że z jednej strony to ćwiczenie znakomicie potrafi mnie wyciszyć, a z drugiej strony z kolei daje mi energię do działania. Skoro ćwiczenie to ma tyle zalet i jest tak potężne nie może być tak, że po prostu siadam sobie i robię je bez jakiegokolwiek wysiłku, wręcz przeciwnie, kosztuje mnie to sporo pracy i trudu. Jest mianowicie jeszcze jeden bardzo ważny aspekt tego ćwiczenia i jest nim kwestia spłacania karmy podczas jego wykonywania i to jest to, czym chciałbym się właśnie podzielić. Przez dosyć długi czas bardzo się wierciłem podczas wykonywania medytacji, za każdym razem kiedy czułem, że coś mnie swędzi, to po prostu się drapałem i dalej kontynuowałem jej wykonywanie. Myślałem, że kiedy się powiercę to ucieknę trochę od tej niewygody, bólu i lepiej będzie mi się medytować. W dzisiejszych czasach kwestia ucieczki od bólu stała się w społeczeństwie zwykłych ludzi wręcz pogonią, wszędzie szuka się przecież znieczulenia na wszystko na co tylko się da, byle by nie bolało, a przecież Mistrz nas naucza, że ból jest wręcz czymś dobrym:
„Opierając się na oświeceniu pośród złudzeń, im więcej wycierpisz kultywując z powrotem, tym szybciej powrócisz.” (Dżuan Falun: Odwrotna kultywacja i pożyczanie gong)
Chociaż wiedziałem w teorii, jak to działa i co powinienem zrobić, to jednak nie było to wcale takie łatwe, a fakt, że ćwiczenie to wykonuję codziennie jeszcze bardziej mi to tylko potwierdzał. W dodatku do tego, że czuję duży ból podczas wykonywania tego ćwiczenia, to od około jakiegoś półtora roku do około dwóch lat bardzo boli mnie biodro, kiedy medytuję. Ból jest bardzo przenikliwy i promieniuje z biodra przez pachwinę do dolnej części kręgosłupa. Na domiar tego wszystkiego ból ten towarzyszy mi w moim codziennym życiu, ale najbardziej odczuwalny jest on właśnie podczas medytowania. Czasami nawet budzi mnie on w nocy, kiedy źle ułożę się w łóżku. Dochodziło nawet do sytuacji, kiedy nachodziły mnie nieprawe myśli na ten temat i próbowałem szukać przyczyny tego właśnie w medytacji. Oczywiście wiem, że to nie jest kwestia tego, że siadam i medytuję tylko moich niedociągnięć. Dopóki nie wiem co dokładnie leży u podstaw tego zjawiska postanowiłem się z nim pogodzić. Kiedy bardzo mnie boli przypominam sobie często słowa Mistrza:
„Gdy czujecie się jeszcze gorzej, oznacza to, że po dojściu do skrajności, rzeczy muszą się odwrócić.” (Dżuan Falun: Dążenie do uzyskania czegoś)
Przecież są również mnisi, którzy siedzieli w medytacji ponad 90 lat, myślę sobie, a byli również i tacy, którzy siedzieli w niej jeszcze dłużej, więc jak ja mógłbym nie wytrzymać w niej przez zaledwie godzinę. Często kiedy boli powtarzam sobie jedno zdanie z Hong Yin z wiersza pt: „Cierpieniem serce hartować”
„Ciało w znoju żadną przykrością”
Postanowiłem, że podczas medytacji nieważne co by się nie działo, nie poruszę się i działa to całkiem dobrze. Nie ważne co się dzieje, nie ruszam się, staram się wszystko puścić i zauważyłem, że czym spokojniejszy jest mój umysł, tym chętniej moje ciało za nim podąża. Jakość mojej medytacji bardzo się poprawiła i pomimo, że jeszcze długa droga przede mną, to czuję, że idę w dobrym kierunku. Wiem, że kiedy znajdę moje niedociągnięcie, to również minie i ten ból biodra, który póki co stał się moim kompanem oraz swego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, przez który uchodzi karma.
Wyjaśnianie faktów w środowisku pracy
Czuję powagę ratowania wszelkiego istnienia i wiem, że jest to w tym momencie kluczowa sprawa. Zauważam ostatnio, że moje życie toczy się tak, że na wszystko brakuje mi czasu, co oznacza, że nie za wiele mogę robić tez w kwestii pracy dla Dafa, a przynajmniej takie mam wrażenie. Często się nad tym faktem zastanawiałem i patrzyłem w siebie, żeby zobaczyć, gdzie mam niedociągnięcia, które wykorzystywane są w ten właśnie sposób. Nieraz zadawałem sobie pytanie, jak dokładnie mam połączyć rodzinę, wychowywanie dzieci, opiekę nad samotną babcią i moją pracę razem z kultywacją. Mówiąc o kultywacji mam na myśli branie udziału w jakichś dodatkowych aktywnościach typu tłumaczenia, częstsze jeżdżenie na Hongfa, szukanie miejsc na wystawę obrazów albo uczestniczenie lub samemu zainicjowanie jakichś dodatkowych projektów. Oczywiście jest całe mnóstwo różnego rodzaju przywiązań, które mają na to wpływ i będę musiał sobie z nimi jakoś poradzić, ale często ten fakt wpływał również na to, że cała ta sytuacja przybierała dość przytłaczającego rozmiaru, co powodowało, że często poluzowywałem sobie w kultywacji. To zaważyło też na tym, że wiele rzeczy, które wcześniej nie sprawiały mi problemu, teraz zaczęły, tak jak chociażby kwestia wstawania w nocy na ćwiczenia czy codziennego studiowania przynajmniej jednego wykładu. Dodatkowo zauważyłem u siebie dość dziwną przypadłość , która powoduje, że jeżeli się potknę w kultywacji, to też często sobie poluzowuję, bo to co robię nie jest wtedy w moim mniemaniu perfekcyjne. W końcu zdałem sobie sprawę z tego, że właśnie to, że nie jestem perfekcyjny pozwala mi kultywować, więc jak mógłbym przestawać robić to tylko dlatego, że nie zawsze wszystko wychodzi mi idealnie? Pamiętam słowa Mistrza z „Do Europejskiej Konferencji Fa”
„Tymczasowa niemożność poradzenia sobie z czymś jest zrozumiała, ale nie radzenie sobie z czymś przez długi czas jest poważnym pogwałceniem twoich ślubów, i oznacza że nie udało ci się zadbać o część rektyfikacji Fa, o którą powinieneś zadbać, co wpływa na postęp ciała jako całości, a w oczach Bogów nic nie jest bardziej poważne.”
Zrozumiałem, że nie mogę zbyt długo w ten sposób postępować i powinienem coś z tym zrobić. Odkryłem coś jeszcze, a mianowicie to, że nie zawsze uważam się za praktykującego i jest to bardzo widoczny i wręcz namacalny problem. Ostatnio zauważyłem, że kiedy bez względu na to co się dzieje uważam się za praktykującego, wszystko idzie trochę łatwiej. To dokładnie ta sama sytuacja, jaka występuje po Hongfa, gdzie uda mi się wyjaśnić fakty wielu osobom i tym samym wykonać część mojej misji, czuję się wtedy spełniony i naładowany prawą energią, a to z kolei napędza mnie do dalszego działania. Tak samo jest kiedy cały czas w ciągu dnia, bez względu na to czy coś wyjdzie mi perfekcyjnie czy też nie, a ja przez cały ten czas uważam się za praktykującego, dostaję wtedy wystarczającą ilość energii na to, żeby iść dalej i dobrze poradzić sobie z koleją przeszkodą. Ponieważ jest to moim problemem i musiałem się do tego oświecić, żeby móc nad tym pracować, coraz częściej i coraz więcej fragmentów z Fa wskazywało mi na ten fakt. Oto kilka cytatów z Dżuan Falun, które mi to uświadamiały:
„My, którzy tutaj siedzimy przyszliśmy, żeby uczyć się Dafa, więc musisz uważać się za prawdziwego praktykującego i musisz porzucić przywiązania” (Wykład I, Prawdziwe prowadzenie ludzi ku wyższym poziomom)
„Jeżeli potraktujesz siebie jako praktykującego, będziesz umiał dobrze sobie z tym poradzić.” (Wykład IV, Przemiana karmy)
„Jeżeli będziesz uważał się za praktykującego, natychmiast to sobie przypomnisz, będziesz potrafił nad sobą zapanować i będziesz mógł przejść tę próbę.” (Wykład VI, Zwabianie demonów poprzez praktykowanie ćwiczeń)
„Co to jest nieprawe serce? Ma to miejsce wtedy, gdy ktoś nie potrafi zawsze uważać się za praktykującego. Praktykujący podczas kultywacji i praktykowania napotka na trudności.” (Wykład VI, Serce musi być prawe)
Kilka miesięcy temu musiałem z pracy wyjechać w delegację do Holandii i wiedziałem w głębi serca jakie jest moje zadanie tzn. ocalić tam ludzi, do których normalnie bym nie dotarł. Wziąłem ze sobą angielskie ulotki i podczas trwania delegacji oraz spotkań biznesowych oprócz mojej normalnej pracy starałem się jak największej liczbie osób wyjaśnić fakty oraz przekazać ulotkę. Zauważyłem, że wbrew pozorom nie wszystkim było jednakowo łatwo, czytać te ulotki po angielsku. Ze względu na to, że w bardzo niedługim czasie musiałem jechać tam ponownie postanowiłem skontaktować się z lokalnym praktykującym i poprosić go o przekazanie mi pliku ulotek w języku holenderskim. Nasza komunikacja była mailowa więc tuż przed wyjazdem napisałem maila, żeby umówić się w jakimś konkretnym miejscu, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Kiedy wylądowałem już w Holandii i byłem w drodze na miejsce postanowiłem napisać sms’a, żeby powiedzieć, o której będę na stacji kolejowej oraz zapytać, czy nie mógłby się tam zjawić i przekazać mi tych ulotek. Niestety nie dostałem żadnego odzewu. Pomyślałem, że przecież nie może być za łatwo, ale miałem nadzieję, że zjawi się na stacji. Kiedy dojechałem, nie było go. Po dotarciu do hotelu włączyłem laptopa i dostałem maila, żebym podał w którym jestem hotelu, to on dostarczy mi te ulotki na miejsce, ale nie będzie miał czasu, żeby się spotkać i porozmawiać. Tak też uczynił i już kolejnego dnia mogłem zacząć moje działania. Ponieważ do pracy jeździłem taksówkami, to miałem również okazję rozdać ulotkę wielu różnym taksówkarzom. W pewnym momencie przy którymś z moich kolejnych pobytów w Holandii straciłem już rachubę, a kierowcy mówili, że już wcześniej dostali ulotkę ode mnie. Potraktowałem to jako dobry znak. Było jeszcze wiele innych ciekawych sytuacji podczas tych moich 3 czy 4 wyjazdów i udało mi się dotrzeć do wielu osób, do których, tak jak już wcześniej wspomniałem, normalnie nie miałbym okazji dotrzeć, pomimo, że z nimi współpracowałem.
Ogólnie jeśli chodzi o moje miejsce pracy, to zacząłem traktować je jako miejsce, gdzie wiele aranżacji zostało poczynionych po to, żeby ocalać wszelkie istnienie. Wszystko zostało zaaranżowane, więc trzeba to po prostu wykonać. Wiele rzeczy, które mają u mnie w pracy miejsce wskazuje mi na ewidentne aranżacje Mistrza i zrozumiałem, jakie jest moje zadanie pracowania w korporacji. Na początku traktowałem miejsce pracy jako miejsce, z którego jak najszybciej muszę się ulotnić po to, żeby wrócić do domu i zająć się moimi prywatnymi sprawami. Nie myślałem, żeby się rozwijać w pracy i brać jakiekolwiek dodatkowe funkcje, uczestniczyć w projektach itp. W końcu zrozumiałem, że poprzez tego typu aktywności będę w stanie trafić do większej ilości ludzi i bezpośrednio wyjaśnić im fakty. W tym momencie pełnie w mojej firmie role trenera, co dało mi możliwość wykorzystania tego do ratowania większej ilości istot. Ponieważ sam również uczestniczę w szkoleniach, to fakt ten przekładam na znakomitą okazję do wyjaśniania faktów i zbierania podpisów.
Na początku tego roku zgłosiłem się do dość prestiżowego programu, który miał na celu wyszkolenie osób na ambasadorów firmy i tym samy stania się jej wizytówką oraz reprezentantem w kontaktach z klientami, a także pomiędzy różnymi działami wewnątrz samej firmy. Ponieważ miejsca były ograniczone, a ja zgłosiłem się trochę później, nie liczyłem na za wiele. Kiedy okazało się, że zostałem wybrany zrozumiałem, że Mistrz miał wobec mnie kolejny plan, żeby pomóc mi uratować kolejne istnienia. Grupa osób, która się zgłosiła liczyła sobie około 40 osób. Sporo z nich ze stanowiskami menedżerskimi i szczerze powiedziawszy nie do końca wiedziałem, jak to dokładnie ugryźć. Cały ten program składał się ze szkoleń, warsztatów oraz sesji, na których uczyliśmy się nowych i bardzo ciekawych rzeczy. Było to dosyć mozolne i kosztowało dużo wysiłku, ale nie do końca mogłem zrealizować mój plan wyjaśnienia tym wszystkim osobom faktów. Na koniec trzeba było zaliczyć test oraz przygotować i wdrożyć jakiś projekt, co też kosztowało sporo pracy. W międzyczasie udało mi się wyjaśnić fakty kilku menedżerom, ale to nie było to, co sobie wyobraziłem. W pewnym momencie pomyślałem, że chyba nie uda mi się wykonać mojego planu w sposób w jaki chciałem i nawet się już z tym trochę pogodziłem. Na końcu, po przedstawieniu się przed jury z przygotowanym przez siebie projektem okazało się, że wygrałem i zdobyłem pierwsze miejsce. Chociaż po drodze udało mi się wyjaśnić fakty kolejnym osobom, to w głębi serca czułem, że to nie jest wystarczające, ale z drugiej strony nie wiedziałem jak zrobić to tak, żebym wiedział, że spełniłem wolę Mistrza w tej misji i aranżacji jaką dla mnie przygotował. Program nieubłaganie dobiegał do końca i dowiedziałem się, że będzie jeszcze pożegnalna ceremonia, gdzie będą organizatorzy, czyli bardzo wysokie kierownictwo oraz wszyscy uczestnicy tego programu, a osoby, które wygrały będą mogły zaprezentować swe projekty przed gremium. W przeddzień imprezy usiadłem rano do medytacji i w pewnym momencie oświeciłem się do tego jak mogę przygotować moją prezentację w taki sposób, żeby przy okazji wyjaśnić wszystkim fakty oraz przedstawić mój projekt. Wszystko ułożyło mi się w jedną doskonałą całość, a kiedy się do tego oświeciłem podczas medytacji poczułem, że to jest ta jedyna szansa i jeżeli uda mi się ją wykorzystać, to byłem przekonany, że poczuję się spełniony oraz moja misja zakończy się sukcesem. Miałem bardzo mało czasu, żeby to dobrze przygotować i kosztowało mnie to sporą tremę przed samym wystąpieniem, ale wiedziałem, że jeżeli nie zrobię tego tu i teraz, to będę żałował tego, nie przez całe moje życie, ale przez całą wieczność. Mistrz powiedział nam w „Do Europejskiej Konferencji Fa:”
„Uczeń Dafa ma obowiązek, i musi bez względu na wszystko, wypełnić śluby, które przywiodły go na ten świat. Gdyż właśnie z tego powodu kiedyś zaprzysiągłeś swoje boskie życie i dzięki temu zezwolono ci być dziś najbardziej wspaniałą istotą we wszechświecie – uczniem Dafa.”
Kiedy stanąłem przed wszystkimi zebranymi, udało mi się przeprowadzić moją prezentację w taki sposób, że analogia i nawiązanie do mojego projektu poprzez opowiedzenie o prześladowaniach oraz praktyce Falun Gong było tak zgrane, że po moim wystąpieniu ludzie bili mi brawo, a po wszystkim przychodzili mi gratulować i twierdzili, że to było idealne połączenie dwóch tak różnych a jednocześnie analogicznych do siebie tematów. Wiem, że bez pomocy Mistrza nie udałoby mi się to wcale. Po wszystkim poczułem ulgę oraz to, że spełniłem moją misję, przynajmniej w tym aspekcie i dokładnie tak jak to sobie wyobraziłem.
Dziękuję Mistrzu za możliwość podzielenia się moimi doświadczeniami z praktykującymi oraz praktykującym za wysłuchanie tego, co miałem do powiedzenia. Jeżeli jest coś, co nie jest zgodne z Fa, proszę o miłosierne wskazanie mi tego.
Dziękuję Najmiłosierniejszy Mistrzu
Dziękuję wam współpraktykujący
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.