Szanowny Mistrzu! Pozdrawiam kolegów praktykujących.
Fa otrzymałam we Francji w listopadzie 2006 r. Kultywuję od 11 lat, a wydaje mi się jakbym dopiero ostatnio wiedziała, jak wykazać własną inicjatywę w kultywowaniu i że przez większość czasu kultywowałam w sposób pasywny, przywiązana do robienia różnych rzeczy. Za każdym razem, gdy wyłaniały się konflikty, patrzyłam do wewnątrz w sposób niechętny. Dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma doświadczeniami kultywacyjnymi.
1. W kultywacji nic nie jest trywialne
Od dzieciństwa byłam wyjątkowym śpiochem, jeśli ktoś mnie obudził, rzucałam w niego poduszką, nakrywałam głowę kołdrą i spałam dalej. Często nie potrafiłam się skoncentrować, brakowało mi energii i zawsze chciałam sobie odpocząć. Każdego dnia potrzebowałam co najmniej 10 godzin snu, czasami więcej, jakby bez tego umysł nie mógł być trzeźwy. Bardzo często im więcej spałam, tym cięższą miałam głowę, byłam bardziej śpiąca i bardziej zmęczona. Zrozumiałam, że moja świadomość główna nie była wystarczająco silna, była pełna poplątanych myśli i brakowało jej logicznego myślenia. Nie mogłam utrzymać przez dłuższy czas żadnej myśli czy pomysłu. Nie ważne jak dużo budzików ustawiałam, dużych czy małych, w moim przypadku były bezużyteczne, wydawało się, że w ogóle nie słyszę ich dzwonienia. Znajomi zawsze się ze mnie śmiali, że nawet trzęsienie ziemi nie mogłoby mnie obudzić. W trakcie kilku lat kultywacji próbowałam wielu metod, aby wstać wcześniej na ćwiczenia, ale efekty nie były dobre. Ciągle potrzebowałam, żeby znajomi praktykujący stukali w moje drzwi. Dni, w których obudziłam się sama w sposób naturalny, były bardzo niewiele.
W trakcie wykładu Fa na konferencji w Nowym Jorku z okazji 25 rocznicy upublicznienia Dafa Mistrz wspomniał na początku, że „W przypadku uczniów Dafa robienie przez was trzech rzeczy dobrze jest po prostu czymś najważniejszym”. Czułam, że naprawdę muszę wstawać wcześniej, żeby studiować Fa i robić ćwiczenia, że nie ma czasu na odkładanie tego na później. Byłam zdeterminowana zmienić sytuację, umówiłam się z inną praktykującą, że będziemy sobie pomagać. Na początku we dwie wstawałyśmy wcześniej, żeby postudiować Fa i stworzyć dobre środowisko kultywacyjne. Mogło się zdarzyć, że nie byłyśmy w stanie wstać o ustalonej godzinie, niemniej jednak obiecałyśmy sobie, że jeśli jednej z nas uda się wstać to zadzwoni do drugiej. Kontynuowałyśmy to przez dzień, dwa, tydzień. Miałyśmy silne pragnienie rozwiązania problemu naszej niemocy wczesnego wstawania. Po około dwóch tygodniach dołączyła do nas kolejna praktykująca, wtedy powoli zaczęłyśmy się budzić na czas. Po pewnym czasie dołączyły do naszej grupy kolejne trzy osoby. Zaproponowałyśmy wspólne wysyłanie FZN, następnie robienie ćwiczeń i studiowanie Fa. Obecnie mamy 6 osób, które regularnie studiują wspólnie Fa o poranku. Słyszę dzwonek alarmu i wstaję na czas. W trakcie tego procesu czułam, że do kultywacji potrzebna jest silna chęć i siły woli oraz samozaparcia (wytrwałości), nie ma skrótów, jest wytrwałość. Robiliśmy to odrobina po odrobinie, zachęcaliśmy się nawzajem i formowaliśmy pozytywne pole. Oświeciłam się, że kultywacja nie jest robieniem czegoś doniosłego, lecz upodabnianiem się (asymilowaniem) w naszym codziennym życiu do cech Prawdomówność Życzliwość i Cierpliwość oraz usuwaniem przywiązań, odrobina po odrobinie.
2. Wyłamywanie się poza ludzkie poglądy
W ubiegłym roku z powodu zmiany pracy wyjechałam do USA, aby wziąć udział w nowym projekcie. Po przyjeździe do Stanów pierwszym testem był dla mnie czas. Wychowałam się formując nawyk robienia wszystkiego bardzo powoli, nie miałam poczucia upływu czasu. Okazało się, że styl miejsca pracy w Stanach przypomina styl „na cyborga”, ludzie potrafią pracować jak maszyny, z mniejszą ilością wypoczynku, ale większą efektywnością.
Trzeciego dnia, byłam w tarapatach. Pracy, jaką mi przypisano, było dwa razy więcej niż normalnie mogłam wykonać, a przydzielonego czasu miałam tylko połowę tego jaki zazwyczaj poświęcałam nad ukończeniem tej samej ilości pracy. Naprawdę nie wiedziałam jak się z tym wszystkim wyrobić. Pomyślałam sobie, że nie ma mowy, żebym skończyła to na czas i uważałam, że plan był niedorzeczny. Później pewna praktykująca wyjaśniła mi powód tak napiętego planu, chodziło o dopasowanie się do harmonogramu promocji Shen Yun, gdyż wiele opracowywanych przez nas treści było powiązanych z Shen Yun. Musiałam zaakceptować tę aranżację, ale nie miałam pojęcia, jak wykonać zadanie w tak ograniczonych ramach czasowych. Byłam bardzo zdenerwowana i czułam się tak, jakby codziennie całe ciało mi płonęło, miałam szczególnie wysoką temperatur, całe ciało zdawało się wypiekać w piecu alchemicznym. Praktykująca, która ze mną pracowała była szybka i bardzo wydaja. Myślałam sobie, że ta to musi się zastanawiać, jak to możliwe, że istnieje taka osoba, jak ja, która robi wszystko tak powoli. Myślę, że jej cierpliwość była naprawdę testowana w trakcie okresu, który ze mną spędziła.
W tamtym czasie, każdego dnia, robiłam trzy rzeczy, mój umysł był bardzo jasny, pracę wykonywałam już szybciej niż do tej pory, ale nadal nie miałam szans na ukończenie zadania. Zaczęłam pracować codziennie od momentu otwarcia oczu, aż do chwili gdy nie byłam w stanie już dłużej utrzymać ich otwartych. Moja wydajność wcale nie wzrosła w jakiś cudowny sposób i nie byłam w stanie wyrobić się ze wszystkim na czas. Cały personel był niesamowicie zdeprymowany [moim zachowaniem], kiedy przykładowo przypaliłam zupkę chińską, innym razem stanęłam na wyimaginowanym stopniu i spadłam ze schodów. Na zewnątrz manifestowało się to w taki sposób; serce bolało mnie od czegoś więcej niż ból fizyczny. Czasami czułam, że już nie daję rady, ciało i umysł nie mogły już tego znieść. Całkowicie utknęłam z powodu przywiązania do czasu i bardzo bałam się upływu czasu.
Pewnego ranka, zanim wstałam, w chwili półjawy półsnu, pojawił się w mojej głowie fragment z Zhuan Falun, wykład 6, Psychoza czigong: „pewnego człowieka przywiązano do łóżka, wyciągnięto mu rękę i powiedziano, że utoczy mu się krwi. Następnie zawiązano mu oczy i zadraśnięto skórę na nadgarstku (ale krew wcale nie zaczęła lecieć). Odkręcono kran z wodą, żeby słyszał odgłos kapania wody. Myślał, że to jego krew kapie, i po krótkim czasie zmarł. Chociaż w rzeczywistości wcale nie upuszczono mu krwi, gdyż to kapała woda z kranu, mimo to jego psychika spowodowała jego śmierć”. Zdanie: „jego psychika spowodowała jego śmierć” krążyło mi po głowie, nagle zrozumiałam, że jeśli czynniki psychologiczne mogą spowodować śmierć, to osoba może życz, jeśli zmieni sposób myślenia. To samo można zastosować do mojej sytuacji, więc zmienię sposób myślenia, nie będę uważać siebie za osobę powolną o niemrawych ruchach, odrzucę myśl, że mogłabym nie zdążyć z ukończeniem zadania na czas, bo jeśli ta sprawa jest zaaranżowana przez Mistrza, to musi być z tego jakieś wyjście.
Natychmiast wstałam z łóżka i zaczęłam pracę z pozytywnym nastawieniem. Miałam taką samą ilość dziennego materiału do przerobienia, nie myślałam o czasie, po prostu koncentrowałam się na robieniu kawałka po kawałku. Na koniec dnia po raz pierwszy od początku [pracy w tym projekcie], tylko odrobinę po czasie, ukończyłam wszystkie zadania. Tej nocy czułam się wyjątkowo zrelaksowana i od tamtej pory nie bałam się już tak bardzo czasu.
Moja wydajność wzrosła, ponieważ zmieniłam swoje poglądy. Wydawało się, że ograniczony czas uległ wydłużeniu, co umożliwiło mi ukończenie pracy. To doświadczenie dało mi nieskończoną zachętę - że jestem w stanie to zrobić. Od tamtej pory zaczęłam świadomie zmieniać wiele moich poglądów.
3. Pozbywanie się ego
Ponieważ miałam pewne doświadczenie zawodowe, zostało mi przydzielone stanowisko kierownika. Chciałam żeby cała praca została wykonywana zgodnie z moimi własnymi pomysłami. Jednak różni praktykujący mieli różne opinie na temat poszczególnych zagadnień. Miałam zamiar kontrolować innych, czy robią wszystko zgodnie z moim zamysłem. Wywołało to duże konflikty, koledzy praktykujący nie potrafili mnie zrozumieć. Nie potrafiłam na czas dogadać się z nimi i z tego powodu powstały między nami niedomówienia, a praca posuwała się do przodu bardzo powoli.
Stojąc w obliczu trudnej sytuacji i konfliktów, przeszłam przez bolesny i wykańczający proces patrzenia do wewnątrz. W końcu znalazłam silne ego, które ukrywało się od długiego czasu. Zawsze uważałam, że moje pomysły są mądre, nie słuchałam uważnie innych opinii, które były odmienne od moich, a jeśli słuchałam to potem zawsze próbowałam przekonać innych do swojej racji. Podczas dzielenia się z innymi miałam mentalność przełożonego lub nastawienie do walki, mój głos często przyjmował pouczający ton. Zawsze chciałam, żeby inni ze mną współpracowali i rozważałam wszystko z egocentrycznego punktu widzenia.
Po znalezieniu tych przywiązań naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, że w mojej kultywacji muszę dokonać fundamentalnej zmiany. Te przywiązania nie były prawdziwą mną. Pierwszym krokiem do rozpoznawania i usuwania tych przywiązań była zmiana sposobu myślenia. Pomysły danej osoby mogą nie być idealne i kompleksowe. Robienie czegoś według pomysłu jednej osoby nie jest tym czego chce Mistrz. Mistrz chce, aby uczniowie porzucili ego i współgrali jako jedno ciało. Uświadomiłam sobie, że tylko po pozbyciu się ego i wdrożeniu dobrych pomysłów od każdego z nas, będzie możliwe pomyślne ukończenie zadania.
Odkryłam, że moim podstawowym punktem widzenia nie było sprawienie, aby inni mnie zrozumieli, ale po prostu popisywanie się wiedzą. Głównym źródłem każdego słowa było samolubstwo. Zdeterminowana postanowiłam za wszelką cenę pozbyć się ego, zaczynając od zwiększenia czasu jak i liczby wysyłanych FZN, każdego dnia. Bardzo często miały miejsca magiczne zdarzenia, tzn moja komórka wydawała z siebie dźwięk gongu, mimo że na daną godzinę nie ustawiałam alarmów. Nie myślałam o tym za wiele, dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że u kultywujących nie ma przypadków. To Mistrz przypominał mi o częstszym FZN. Po wzmocnieniu prawych myśli, moje myślenie stało się jaśniejsze. Dużo łatwiej było mi wychwycić każdy nieprawy pogląd. Gdy wyłaniało się ego, mogłam je natychmiast pochwycić, i mówiłam do Mistrza, że byłam w błędzie, że nie powinnam mieć tak nieprawych poglądów i natychmiast eliminowałam je za pomocą FZN.
Przeprosiłam też praktykujących, z którymi wcześniej weszłam w konflikt i podzieliłam się z nimi moimi doświadczeniami kultywacyjnymi, przyznałam, że te problemy wywodziły się z przywiązania do ego. Poprosiłam praktykujących żeby wskazywali mi moje przywiązania bezpośrednio, gdy je zobaczą, abym mogła się ich szybko pozbyć. Wszyscy podzieliliśmy się pewnymi doświadczeniami kultywacyjnymi. Zapytałam ich o to jaka powinna być najlepsza metoda komunikacji i co do tej pory najbardziej im utrudniałam. Po szczerym dzieleniu się poczułam, że bariery między nami zniknęły. Powiedzieli mi, że często nie rozumieli, co chciałam żeby zostało zrobione, co mam na myśli, trudno było im też znaleźć dobry moment i sposób na współpracę ze mną.
Zrozumiałam, że gdy pracuje się razem nad projektem, to najważniejsza jest pełna i bieżąca komunikacja z każdym. O każdej porze musimy być świadomi postępów, jakie ktoś poczynił i aktualnej sytuacji, abyśmy mogli być na bieżąco ze wszystkim. Zaczęłam dzielić się z nimi pomysłami na zrobienie tego czy tamtego i w międzyczasie słuchałam ich opinii, abyśmy mogli wdrażać coraz lepsze pomysły. Zaczęłam zwracać uwagę na postępy, jakie zrobili inni i pomagałam im, gdy tylko tego potrzebowali. Wszyscy pomagali sobie w kultywacji, rozwiązywali pojawiające się konflikty i na czas naprawialiśmy błędy. Po zrobieniu tego wszystkiego, wcześniejsze zadania, których do tamtej pory nie potrafiliśmy ukończyć, teraz realizowały się w magiczny sposób, rezultaty były lepsze od spodziewanych a środowisko stało się bardziej harmonijne. Naprawdę uświadomiłam sobie, że wszystkie sprawy w kultywacji były dobrze zaaranżowane przez Mistrza, nie ma więc potrzeby abyśmy się nazbyt martwili, nie jest też możliwe żeby wyłącznie jedna osoba zrobiła wszystko. Po prostu musimy podążać za ścieżką zaaranżowaną przez Mistrza i współpracować ze sobą. Jeśli zadanie nie jest przypisane do danej osoby, to nie ma potrzeby, aby ta osoba zabierała pracę innym ludziom z powodu martwienia się o ich stan kultywacyjny. Wszystkie sprawy zaaranżowane przez Mistrza są najlepsze.
4. Zmiana negatywnego nastawienia i utrzymywanie pozytywnego nastawienia
Pewnego razu na tygodniowym spotkaniu koleżanka praktykująca wskazała, że myślę nazbyt negatywnie i że za każdym razem, gdy wymienia się ze mną doświadczeniami, to czuje się bardzo przygnębiona. Zaskoczyło mnie to. Jeśli mój sposób myślenia wywiera tak duży negatywny wpływ na praktykujących, to gdzie wewnątrz mnie znajduje się źródło tej negatywnej substancji? Zaczęłam zwracać uwagę na każdą jedną myśl i wtedy odkryłam, że często mam w zwyczaju widzieć braki prawie we wszystkim. Moje myśli były naprawdę bardzo negatywne, jakbym weszła do ciemnego pokoju, wszystko co widziałam było negatywne.
Zwykłam nieświadomie narzekać na wiele rzeczy, komentować setki tematów, ale inni nie chcieli tego słuchać. Nie byłam osobą odpowiedzialną za tamte kwestie, więc moje uwagi nie przydawały się do rozwiązania owych problemów, zamiast tego czasami kreowały jedynie dalsze konflikty. Dlatego przyjęłam podejście mówienia mniej i robienia więcej, po prostu robienia dobrze przypisanej mi pracy. Niechętnie wypowiadałam się na jakikolwiek temat, nawet jeśli wiedziałam, że jest lepszy sposób na zrobienie czegoś, czułam, że ciężko jest cokolwiek zmienić, wszyscy robią tak jak robią, więc po co coś ruszać. Zrezygnowałam nawet z chęci robienia czegokolwiek w inny sposób. Jednakże, gdy ktoś inny coś zrobił, to zawsze potrafiłam znaleźć w tym wiele błędów. Pewnego razu praktykująca skończyła swoje zadanie i zapytała mnie, co o tym myślę, a ja nic jej nie odpowiedziałam, bo jedynie co widziałam to błędy i nie wiedziałam co jej powiedzieć. Myślałam, że nie mówiąc nic uniknę konfliktów, ale ta praktykująca była na mnie zła od tamtej pory. Wypomniała mi, że cały czas marszczę czoło, jak tylko wejdę do pokoju, robię wrażenie nieszczęśliwej i niezadowolonej ze wszystkiego, dlatego widząc mnie taką ta praktykująca czuła niepokój. Nie miałam pojęcia, że cały czas się marszczę. Inna praktykująca zrobiła mi z zaskoczenia zdjęcie, gdy na nie spojrzałam bardzo się zdziwiłam. Osoba na zdjęciu wyglądała na pełną zmartwień, skrajnie zmęczoną, z martwymi oczami, jak to możliwe, że ta osoba kultywuje Dafa. W czasie, gdy otrzymałam Fa, byłam naprawdę szczęśliwa, miałam Mistrza, byłam bardzo szczęśliwa mimo że niczego nie rozumiałam. Cieszyłam się szczególnie wtedy, gdy zrobiłam dla kogoś jakąś drobną rzecz. Każdego dnia uśmiechałam się szeroko. W jaki sposób i kiedy stałam się taką osobą?! Po tak wielu latach kultywacji, dlaczego stałam się coraz bardziej nieszczęśliwa, dlaczego miałam coraz więcej ludzkich poglądów, dlaczego utraciłam to uczucie kultywowania z takim samym zapałem w sercu jaki miałam na początku?
Kultywacja w Dafa jest kultywacją Prawdy Życzliwości i Cierpliwości, sprawdzaniem siebie w kwestii zgodności z Fa. Zawsze byłam przywiązana do robienia rzeczy perfekcyjnie, przywiązana bardziej do robienia czegoś niż do udoskonalania się w Fa, martwiłam się za bardzo o niemożność ocalenia czujących istot, gdy coś nie było zrobione idealnie. W sumie wszystko to są moje ludzkie przywiązania. Wszystko jest zaplanowane przez Mistrza począwszy od trywialnych spraw z życia codziennego. My musimy po prostu podążać za wymaganiami Fa i standardem Prawdy, Życzliwości i Cierpliwości. Jeśli nie zrobimy tego dobrze tym razem, to spróbujmy zrobić to dobrze następnym razem, uczyńmy wysiłek sprawdzenia każdego jednego poglądu, nie przywiązujmy się do spraw, utrzymujmy pozytywne nastawienie, po prostu patrzmy na pozytywne cechy kolegów praktykujących, weźmy odpowiedzialność za to, co nie zostało dobrze zrobione, rozwiążmy problemy, które zauważyliśmy, wówczas zaobserwujemy u siebie małą poprawę w życiu codziennym.
Robię prawie to samo co dawniej, ale teraz mam inną mentalność. Nie jestem przywiązana do tego kto ma rację a kto się myli, umiem przyjąć krytykę, nawet jeśli nie ja popełniłam błąd. Cokolwiek się dzieje nie jest to przypadkiem. Jeśli coś zostało zrobione niepoprawnie, zmieniam sposób myślenia i robię to jeszcze raz, tym razem poprawnie. Mój sposób myślenia staje się prostszy a przywiązania są puszczane, wiele rzeczy idzie mi dobrze.
Często czułam się niezadowolona z innych ludzi, oceniałam ich tak lub siak, w rzeczywistości było to wynikiem pobudzania moich własnych przywiązań. Po usunięciu przywiązania, inni nadal są tacy sami, ale ja nie jestem poruszona. Kultywacja to nasza własna sprawa, problemy można faktycznie rozwiązać tylko poprzez patrzenie do wewnątrz i zmienianie się.
Spędzając dużo czasu w projekcie zauważyłam, że kluczowym czynnikiem sukcesu nie są umiejętności własne. Oczywiście umiejętności są ważne, ale nie niezbędne. Prawdziwym, kluczowym czynnikiem jest formowanie jednego ciała, dzielenie się z praktykującymi ze szczerego serca. W rzeczywistości nie jest to łatwe dla kogoś takiego jak ja, kto przybył z Chin kontynentalnych. Jak wspomniał Mistrz, ludzie z Zachodu nawet jeśli dopiero co się poznali potrafią rozmawiać ze sobą o wszystkim wliczając w to sprawy rodzinne i życie prywatne. Jednak ja wychowałam się w Chinach i wychowałam się na powiedzeniu „powstrzymują się od ranienia innych, ale broń się przed tymi, co chcą zranić ciebie”. Po spędzeniu pięciu lat we Francji stopniowo zdałam sobie sprawę z tego, że tamten sposób myślenia stał się dla mnie naturalny i [tym samym] trudny do uświadomienia sobie. W rzeczywistości każde słowo, jakie wypowiadałam i każda formowana przeze mnie myśl brała się z tego silnego systemu samoobrony (defensywy).
Manifestowanie się tej samoobrony sprawiało, że koledzy praktykujący czuli, że nie jestem szczera, że coś mnie odgradza i że inni mnie nie obchodzą. Inni nie wiedzieli o czym myślę, a ja nie byłam chętna na szczere podzielenie się w trakcie studiowania Fa. Stare siły mogły to z łatwością wykorzystać i stworzyć barierę między mną a innymi praktykującymi. Odkąd znalazłam to głęboko zakorzenione przywiązanie, zaczęłam wysyłać FZN robiłam to przez długi czas, ale nie było żadnych widocznych efektów. W normalnych sytuacjach potrafiłam zdać sobie sprawę z tego przywiązania, ale gdy działo się coś niedobrego to wpadałam w tryb samoobrony, wydawało się, że nie robię żadnych postępów. Czułam się bardzo przygnębiona.
Było tak aż do konferencji w Nowym Jorku w 2014 r., kiedy to Mistrz powiedział: „Ci, którzy pochodzą z kraju nikczemnej partii są bardzo nastawieni na bronienie siebie i mają silne pragnienie wygłaszania swoich opinii na pewne tematy, podczas gdy ludzie spoza Chin nie są tacy.” (Nauczanie Fa w trakcie Światowego Dnia Falun Dafa). Popłakałam się na tej konferencji, przyrzekłam Mistrzowi po cichu, że do końca tego roku muszę usunąć tą defensywną mentalność.
Za każdym razem, gdy wysyłałam FZN przykładałam dużą uwagę do każdej jednej myśli i sprawdzałam czy jest samolubna lub defensywna, jeśli tak, to usuwałam ją, jak tylko się pojawiała. Powoli to przywiązanie słabło. Zaczęłam też szczerze dzielić się z praktykującymi i zyskiwać u innych zaufanie.
Prawie każdego roku w spektaklach Shen Yun jest jakaś historia z „Wędrówki na Zachód”, a niektórzy praktykujący żartują, że sytuacja w projektach Dafa bardzo przypomina tę z wędrówki do Zachodniego Raju po święte pisma: był tam kierownik Mnich Tang, który powierzchownie miał ograniczone umiejętności i byli członkowie zespołu: Małpi Król, który miał wielkie umiejętności, Wieprzek, który miał wiele przywiązań i Piaskowy Mnich, który ciężko pracował bez słowa skargi. Podobnie wszyscy praktykujący robią różne rzeczy w celu ratowania czujących istot, stanowią jedno ciało, bez względu na to czy pracują w tym samym projekcie czy w różnych, wszyscy kroczymy ścieżką rektyfikacji przez Fa. Jedni praktykujący mają duże umiejętności, inni są pracusiami i są też tacy z wieloma przywiązaniami. Niemniej jednak wszyscy jesteśmy uczniami Dafa, mamy nasze obowiązki, jesteśmy pogrążeni w iluzji ludzkiego świata, nie potrafimy dostrzec naszych umiejętności, ale jesteśmy kolegami praktykującymi, którzy kroczą po tej samej ścieżce, powinniśmy więc być sobie najbliżsi. Wspólnie tworzymy nasze środowisko kultywacyjne i pomagamy sobie nawzajem w kultywacji.
Podczas tak wielu lat w ludzkim świecie kultywacja jest w sumie oczyszczaniem naszego sposobu myślenia. Za pomocą mądrości uzyskanej z Fa uprawomocniamy Fa i ocalamy czujące istnienia. Mam nadzieję, że będziemy potrafili pracować wspólnie nad usunięciem niedociągnięć, nad formowaniem jednego ciała i staniemy się bliskimi przyjaciółmi, że będziemy pilni i że wspólnie wypełnimy nasze prehistoryczne śluby.
To są moje własne doświadczenia kultywacyjne, poziom mojego zrozumienia jest ograniczony, proszę o miłosierne wskazanie nieprawidłowości.
Zaprezentowany na Europejskiej Konferencji Wymiany Doświadczeń 2017 w Paryżu
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.