Pewnego dnia w marcu 2002, policja z Changchun (prowincja Jilin) uprowadziła praktykującą Falun Dafa, panią Wang Lili. Policja nie miała żadnego zezwolenia ani nakazu aresztowania kobiety. Na komisariacie policja przesłuchiwała panią Wang stosując różnego rodzaju tortury. Jedną z metod tortur było zmuszenie pani Wang do siedzenia na "tygrysiej ławce" przez długi okres czasu.[Praktykujący są zmuszani do siedzenia na małych żelaznych ławkach, o długości 20 cm, mając związane ze sobą kolana. Z rękami związanymi z tyłu bądź ułożonymi na kolanach, są zmuszani siedzieć prosto i patrzeć się przed siebie. Nie mogą odwrócić głowy, zamknąć oczu, rozmawiać z kimś, a nawet się poruszyć. Pilnuje ich kilku więźniów. Aby utrudnić praktykującym znoszenie bólu, zazwyczaj pod nogi wkłada im się jakieś ciężkie przedmioty].Zmuszali ją także do długiego siedzenia na "żelaznym krześle", razili ją prądem i bili używając różnych przedmiotów. [żelazne krzesło jest zrobione z żelaznych rurek. Ofiary mają przy tej torturze skrępowane ręce i nogi przez długi okres czasu].
Pani Wang (30 lat), była także seksualnie molestowana przez policję. Znęcali się nad nią wyzywając zboczonymi obelgami, jednocześnie łapiąc i dotykając w intymne miejsca. Doszło też do tego, że przesuwali pocisk po jej klatce piersiowej. Kobieta była molestowana przez pięć dni, przez ponad 20 policjantów, zanim została przeniesiona do zakładu karnego. Zanim weszli do aresztu karnego, szantażowali panią Wang, aby powiedziała, iż sama sobie zadała te wszystkie rany ponieważ wyskoczyła z budynku.
Niestety po tylu dniach tortur i molestowania, pani Wang straciła równowagę psychiczną. Stała się przygnębiona, zmieszana i zdezorientowana. Nie rozumiała pytań, jakie zadawali jej pracownicy więzienia i wyglądało na to, że została doprowadzona do załamania psychicznego, jako że nieustannie patrzyła się ponuro w powietrze. Jej całe ciało drżało w wyniku cierpienia. Straciła także umiejętność stania i strażnicy więzienni musieli zanieść ją za ramiona do celi.
Jak tylko weszła do celi, stan pani Wang znacznie się pogorszył i wyglądało na to, że była na krawędzi śmierci. Wtedy policja wysłała ją do szpitala na reanimację. Szpital ten miał najnowocześniejszy sprzęt medyczny w Changchun, a lekarze byli znakomicie wyszkoleni. Był to Japońsko-Chiński Szpital Uniwersytecki. Kiedy lekarze w szpitalu zrobili wewnętrzną diagnozę, natychmiast odkryli, że całe ciało pani Wang było pokryte siniakami, powstałymi na skutek strasznych tortur. Miała bardzo małą ilość krwi w swoim ciele w porównaniu do zdrowego człowieka. Lekarze odkryli również, że jedna z jej nerek miała krwotok, co bardzo zagrażało jej życiu. Po dalszych diagnozach lekarze stwierdzili, że nie są w stanie jej wyleczyć. Pani Wang została przeniesiona do innego szpitala, gdzie otrzymała leczenie lekarskie na 10 dni.
Ponieważ policja nie chciała płacić za leczenie kobiety, jak tylko pani Wang wyszła z oddziału intensywnej terapii, przenieśli ją do tańszego szpitala. Spędziła tam 10 dni i jak tylko poczuła się lepiej, policja natychmiast przeniosła ją z powrotem do więzienia.
Chińska wersja dostępna na: http://www.minghui.org/mh/articles/2003/12/20/62947.html
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.