Tajlandia: KPCh podżega tajską policję do pobicia i aresztowania praktykujących Falun Gong.

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo


Fala napięć prześladowczych wobec Falun Gong być może nieco ucichła ze względu na bardziej wyrafinowane metody przeprowadzania aktów przemocy, jakkolwiek twardogłowe grupy Jianga Zemina, Luo Gan, Zeng Qinghong oraz Zhou Yongkang nadal aktywnie próbują swoich sztuczek, by za wszelką cenę doprowadzić do samego końca swój nikczemny plan.
W ostatnim czasie grupa Jianga i Luo wykorzystując tchórzostwo i zachłanność garstki ludzi w rządzie tajskim wyszła z inicjatywą do podżegania aktów prześladowań wobec praktykujących Falun gong na tajskiej ziemi.
Od 9 grudnia br. tajska policja, dotąd bardzo przychylna, stała się nagle napastliwa wobec praktykujących Falun Gong. Wyraźnie widać, że ulega ona wpływowi chińskiej ambasady w Bangkoku oraz urzędnikom Komunistycznej Partii Chin.
W dniu 10 grudnia 2005 r. na przeciwko chińskiej ambasady w Bangkoku, pokojowo protestujący praktykujący Falun Gong zostali obcesowo potraktowani przez policję tajską. Dnia 14 grudnia, troje praktykujących, którzy rozdawali ludziom ulotki o Falun Gong zostali pobici przez policję z Pattaya. W dniu następnym ośmiu praktykujących zostało zaaresztowanych przez tajską policję tuż przed chińską ambasadą. Jeden spośród praktykujących został uwolniony, a reszta trafiła do emigracyjnego biura zatrzymań. Cała siódemka podjęła strajk głodowy, żeby zaprotestować niesprawiedliwemu traktowaniu.


Praktykujący Falun Gong w spokoju siedzieli na boku chodnika dla pieszych przez ambasadą chińską, żeby wyrazić swój protest przeciwko brutalnym aktom gwałtów, których ofiarą padły w ostatnim czasie dwie praktykujące Falun Gong podczas pobytu w komisariacie policyjnym. Tego bestialskiego aktu dopuścił się jeden z urzędujących policjantów. Praktykujący pragną zwrócił uwagę ludzi na całym świecie, by potępili te okrutne akty komunistycznego reżimu wobec niewinnych ludzi, które są w Chinach nagminne. Lokalni mieszkańcy Tajlandii wyrazili swoje potępienie wobec tych nieludzkich aktów. Wiele środków masowego przekazu także wiele donosiło na ten temat, począwszy od pierwszego dnia, kiedy informacja o gwałtach wyszła na światło dzienne.
Jednak od 9 grudnia 2005 r. tajskie grupy policyjne wielokrotnie pojawiały się w miejscu protestu praktykujących. Policjanci żądali od praktykujących okazywania ich dokumentów tożsamości. Na następny dzień po południu wielu funkcjonariuszy parkujący w pobliżu ambasady chińskiej swoje samochody widziani byli, jak wielokrotnie wchodzili i wychodzili z budynku ambasady.
Tuziny policjantów przechadzało się w tą i z powrotem ulicą, przy której skupieni byli protestujący praktykujący. Wielu z nich siłą przetrząsało torby i bagaże praktykujących, próbowało ich rozproszyć, zabierając im transparenty. Niektórzy praktykujący byli popychani i ciągnięci nas siłę do samochodów, co u niektórych z nich spowodowało obrażenia ciała.

Kiedy praktykujący próbowali spokojnie wytłumaczyć policjantom prawdę o brutalnych prześladowaniach przez Komunistyczną Partię Chin i prawdę o tym, że sami są manipulowani przez ambasadę chińską, niektórzy z nich przyznali, że nie chcieli interweniować, jakkolwiek ambasada bardzo na nich napierała.
W dniu 15 grudnia 2005 r. o godz. 10:00 rano ośmiu praktykujących Falun Gong ponownie udało się pod ambasadę( w tym dwoje dzieci; jedno cztero, a drugie sześcioletnie), spokojnie zajmując brzeg chodnika, by zaprotestować przeciwko przemocy chińskiego reżimu. Godzinę później na miejsce zjawiły się dwa wozy policyjne, które okrążyły praktykujących. Po chwili funkcjonariusze ci zażądali od nich wylegitymowania się.


Jedna osoba spośród praktykujących, 14 –letnia Wang Anqi przychodziła pod ambasadę wielokrotnie i była świadkiem wydarzeń ostatnich kilku dni, kiedy to tajska policja użyła siły do brutalnego rozproszenia praktykujących. Wang powiedziała, że przez ostatnie dziesięć dni pod chińską ambasadą stacjonowały niezwykle liczne grupy policjantów. Z początku niby nic nie wskazywało na problemy, jednak policjanci wielokrotnie podchodzili, by sprawdzać dokumenty praktykujących. Jak się okazuje, prawdziwą przyczyną tych kontroli dokumentów były nakazy ambasady chińskiej, by powstrzymać praktykujących przez organizowaniem protestów.
Jeden z policjantów doradził nawet Wang Anqi, że jak przychodzi tam, to musi ze sobą mieć list wydany przez biuro uchodźców przy ONZ. Jednak, kiedy praktykujący byli ponownie pytani o okazanie dokumentów tożsamości i listów uchodźczych ONZ i pomimo,,że wszyscy mieli ważne dokumenty, policjanci zakwestionowali je, twierdząc, że są nieważne, po czym dokonali aresztowań. Policjanci użyli siły, by zaciągnąć praktykujących do samochodów. Praktykujący nie ruszali się ze swoich miejsc, dalej siedząc w pozycji lotosu. Jeden z praktykujących właśnie w takiej pozycji został przez policjantów przeniesiony do samochodu. Dzieci, które były świadkami tego niecodziennego zjawiska w Tajlandii były bardzo wystraszone i płakały.

Po zaaresztowaniu czterech praktykujących podjechały dwa kolejne radiowozy. Policjanci zaczęli fotografować praktykujących, w tym wspomnianą 14-letnią Wang Anqi. Dziewczynka ta jednak zaczęła żądać od policjantów ich dokumentów identyfikacyjnych. Żaden z nich nie ośmielił się wylegitymować, wyglądając na zdezorientowanych tym żądaniem. Policjanci ci wkrótce wezwali posiłki, by zaaresztować pozostałych praktykujących. Policjanci bili i popychali praktykujących umieszczając ich w samochodach, po czym dowieźli ich na komisariat.
Wang Anqi miała w dłoni aparat fotograficzny, którym fotografowała sceny przemocy z policjantami. Jeden z policjantów widząc to, wyrwał jej z rąk ten aparat, wykręcając jej obie ręce. Wang i jej matka także zostały pobite przez policjanta, kiedy już siedziały w samochodzie. Inni policjanci widząc to, powstrzymali go.
Wszyscy praktykujący zostali później przewiezieni do biura emigracyjnego. Urzędnicy tego biura także traktowali praktykujących w sposób bardzo nieprzyjemny. Policjanci wielokrotnie powtarzali praktykującym, że działają wyłącznie na żądanie ambasady chińskiej. Powiedzieli także, że rozkazy o rozproszeniu praktykujących nadeszły też z Chińskiego Departamentu Spraw Zagranicznych oraz, że ambasada chińska stale dzwoni na policję, by usunąć protestujących praktykujących.
Później, Wang Anqi została uwolniona, lecz jej dowód tożsamości został skonfiskowany. Siedmiu innych praktykujących nadal pozostaje w zamknięciu biura emigracyjnego. Ich telefony komórkowe także zostały skonfiskowane. Policjanci powiadomili ich, że będą tam siedzieć dopóty, dopóki jakiś trzeci kraj nie zaakceptuje ich u siebie jako uchodźców emigracyjnych. Zatrzymani praktykujący ogłosili strajk głodowy.
Wand Anqi wykonała telefon do biura emigracyjnego i dowiedziała się od urzędników, że sytuacja praktykujących jest bardzo poważna. Wśród zatrzymanych znajdowała się dwójka małych dzieci, jednak jedno z nich zostało przekazane dalszym członkom rodzin. Oboje rodzice Wang przebywają w areszcie emigracyjnym. Ona sama, jako nieletnie dziecko wymaga opieki dorosłych osób.
Praktykujący Falun Gong zwracają się do środowisk międzynarodowych o nagłośnienie tej sprawy i potępienie czynów przemocy na rozkazy KPCh, które mają miejsce w wolnym demokratycznym kraju. Praktykujący żądają od tajskiej władzy natychmiastowego uwolnienia przetrzymywanych osób.


*** Z ostatniej chwili:
Praktykujący Falun Gong przebywają już 4 dni w areszcie emigracyjnym. Nie przyjmują ani posiłków, ani wody. Jedna osoba spośród nich jest w poważnym stanie, nie mogąc ustać już na nogach. Jednak urzędnicy departamentu policji, jak i biura emigracyjnego Tajlandii mówią, że nie dbają o stan zatrzymanych. Na całym świecie w większych miastach przed konsulatami i ambasadami chińskimi trwają protesty praktykujących Falun Gong oraz organizowane są konferencje prasowe.

* * *

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo

Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.