*Hu Jintao – Przewodniczący Komunistycznej Partii Chin
*Wen Jiabao – Premier Rządu Komunistycznej Partii Chin
http://www.epochtimes.com/gb/5/12/13/n1151842.htm
Hu Jintao, Wen Jiabao oraz wszyscy moi rodacy Chińczycy!
Ja, Gao Zhisheng ślę Wam najlepsze życzenia z miasta Changchun.
Na samym początku pragnąłbym przekazać Wam swoje najgłębsze ubolewanie wobec tragedii niewinnych obywateli Chińczyków zabitych z rąk funkcjonariuszy rządowych w prowincji Guandong oraz przekazać kondolencje i wsparcie dla rodzin ofiar. Jednocześnie, chciałbym wyrazić swój zdecydowany protest wobec brutalnych aktów zabójstw naszych poczciwych rodaków. Silnie napieram, by władze najwyższe postępowały wedle podstawowych pryncypiów uznawanych przez cywilizowane społeczeństwa, ukarały morderców i osoby odpowiedzialne za ten rozbój, jak również, by udzieliły wsparcia oraz kompensaty rodzinom ofiar.
Zima w Changchun jest szczególnie mroźna. Chociaż będąc w „ukryciu” w pomieszczeniu, w którym w większości czasu nie ma wody i ogrzewania, moja krew zdaje się buzować z gorąca. Przyczyną bynajmniej nie jest fakt, że ponownie piszę list otwarty do Hu i Wen, lecz po prostu dlatego, że jestem w stanie włożyć swój wysiłek na cześć przyszłości jednych z najznamienitszych ludzi na świecie, co samo w sobie jest wystarczającym powodem, by zaczęła wrzeć krew zwykłego obywatela.
W dniu 18 października 2005 r. także z roziskrzonym entuzjazmem napisałem list otwarty do Hu Jintao oraz Wen Jiabao, dwóch swoich współobywateli, pilnie nawołując ich rząd do „Powstrzymania prześladowań wobec wyznawców wolności oraz naprawienia więzów z Chińczykami”. Na następny dzień otrzymałem w domu wiadomość telefoniczną z poważnymi pogróżkami. Na trzeci dzień rozpoczęło się nieustanne, dwudziestoczterogodzinne śledzenie i okrążanie mojego domu, przez co najmniej dziesięć tajnych wozów policyjnych z ekipą przynajmniej dwudziestu tajniaków w środku. Na piętnasty dzień po tym, jak wystosowałem swój list, Biuro Sędziowskie w Pekinie zamknęło moją firmę adwokacką, którą prowadziłem. Żałosnym jest, jak nasz kraj traktuje obywatela, który otwarcie poddaje sugestie.
Inną silną reakcją spowodowaną wystosowaniem listu otwartego był zawarty w nim fakt, że zwolennicy Falun Gong pochodzący z różnych stron Chin, którzy są prześladowani, powiadamiają mnie listownie i zapraszają do tych obszarów, by poznać ich prawdziwą sytuację.
Wiele takich listów napłynęło z miast Changchun i Dalian. Od 29 listopada 2005 r. spędzam całe dnie bez wytchnienia podróżując pomiędzy miastem Janin w prowincji Shandong, Dalian i Fuxin w prowincji Liaoning oraz Changchung w prowincji Jilin, żeby przeprowadzić kolejną rundę dochodzeń. W sposób odmienny od dotychczasowego, gdzie zwykle podróżowałem sam, tym razem towarzyszył mi profesor Ciao Guobiao.
W międzyczasie, procesja tajniaków nadal wystaje pod moim domem 24 godziny na dobę, tworząc aurę terroru, dotkliwie represjonując całą moją rodzinę. Dnia 29 listopada 2005 r. udało mi się wymknąć spod czujnego oka ponad 20 policjantów, by spędzić po swojemu 15 dni na przeprowadzeniu dochodzeń w celu dojścia do dowodów prawdy. W szczególności chciałbym nadmienić, że robimy, co w naszej mocy, by ujawnić prawdę, w jaki sposób nasz naród jest bezustannie, brutalnie prześladowany, zwłaszcza w obecnym czasie. Chciałbym także przypomnieć naszemu narodowi o rozmiarze i ważności problemów, z którymi przychodzi nam się mierzyć. Już czas, by naród nasz i każdy jeden z nas poważnie stawił czoła nurtującym nas problemom. Jakakolwiek wymówka, czy zwłoka jest wyrazem dopuszczenia się przestępstwa wobec naszego całego narodu!
W swoim liście nie omieszkam poruszyć prawdziwych problemów, które zostały przeze mnie odnotowane, nawet, gdyby miało to znaczyć moje natychmiastowe zaaresztowanie w przypadku opublikowania go. Pracowite 15 dni przeprowadzania dochodzenia ponownie odkryło mi bolesną prawdę. „Biuro 6-10” jest – przynajmniej może być tak zwane – gangiem, który istnieje wewnątrz politycznej siły narodu, aczkolwiek stawiany jest wyżej niż siła polityczna. Jest gangiem, który może kontrolować oraz regulować wszystkie zasoby polityczne. Chociaż jest to organizacja istniejąca poza konstytucją i wszelkimi regulacjami struktury siły państwa, „Biuro 6-10” korzysta z wielu przywilejów, które powinny być wykorzystywane jedynie przez agencje rządu państwa. Ma do swojej dyspozycji nawet siły, które występują ponad uprawnieniami agencji rządu. Używa sił, które nie należą i nigdy nie należały do narodu od czasu rozpoczęcia politycznej cywilizacji ludzkości na tej ziemi.
Możemy zauważyć, że siła symbolizowana numerem “610” kontynuuje interakcje ze społeczeństwem w sposób taki, jak zabijanie ciała i duszy osoby, stosowanie jarzma kajdan i łańcuchów, tortury elektrycznych porażeń oraz „tygrysich ławek”. Natura tej siły przeistoczyła się w kryminalny gang. Kontynuuje on torturowanie naszych matek, sióstr, dzieci i całego naszego narodu. Panowie Hu i Wen, jako członkowie naszego narodu, pełniący specjalne pozycje w obecnym czasie, zwłaszcza, gdy są odbierani przez większość społeczeństwa jako ludzie sumienni, powinni stanąć na przeciw wszystkiemu, razem z nami wszystkimi.
W tym momencie z drżącym sercem i piórem zapisuję tragiczne doświadczenia tych, którzy są prześladowania przez ostatnie sześć lat. Pośród prawdziwych doniesień nieprawdopodobnych okrucieństw; pośród rządowych rejestrów wykonywania nieludzkich tortur wobec własnych obywateli, niemoralne akty, które najbardziej wstrząsnęły moją duszą były rutynowymi praktykami, podczas których dokonywane były lubieżne czyny wobec kobiet, którym personel i funkcjonariusze „Biura 6-10” bezcześcili intymne części ciała. Niemalże każda kobieta i mężczyzna przechodzili przemoc seksualnego molestowania i to w najbardziej wyuzdany sposób. Prawie każdy, kto był prześladowany, czy to mężczyzna, czy kobieta, był wpierw rozbierany do naga przed przystąpieniem oprawców do wykonywania tortur. Żaden język ani słowa nie są w stanie wyrazić, czy odtworzyć wulgarności i całkowitego braku moralności w
naszego rządu. Kto, póki jeszcze ma ciepłe ciało, może pozwolić sobie na milczenie w obliczu takiej prawdy?
W dniu 28 października 2005 r. o godzinie 4:20 po południu pani Wang Shouhui (matka) oraz pan Liu Boyang (syn) pochodzący z miasta Changchun byli śledzeni przez urzędników „Biura 6-10” i zostali nielegalnie zaaresztowani. Oboje byli bestialsko torturowani. O godz. 8:00 wieczorem tego samego dnia, 28 –letni Liu Boyang już nie żył. Około dziesięciu dni później, jego matka także została zakatowana na śmierć. Ciała tych ludzi, nadal pozostają we władzy funkcjonariuszy „Biura 6-10”. Trzy dni zajęło urzędnikom „Biura 6-10”, żeby powiadomić rodzinę o śmierci Liu, aczkolwiek czas zgonu jego matki pozostaje nadal nieustalony. Ojciec Liu szukał w mieście jakiegoś prawnika, który mógłby go reprezentować w dochodzeniu sprawiedliwości, jednak nikt nie ośmielił się podjąć jego sprawy z obawy własne bezpieczeństwo i bezpieczeństwo rodzin. Ten starszy człowiek powiedział: ”W społeczeństwie takim jak to, trudniej jest żyć, niż umrzeć. Bycie żywym przynosi tak wiele cierpień. Kiedy pochowam już ich ciała, jak też zabiorę się stąd”.
Pani Wang Shouhui, jej mąż I syn (Liu Boyang) rozpoczęli praktykę Falun Gong w 1995 roku. Od czasu rozpoczęcia się prześladowań, tj. 20 lipca 1999 roku, stale są szykanowani przez policję z Komendy Zhengyang okręgu Luyuan oraz funkcjonariuszy z Biura Administracji Osiedlowej. Pani Wang była nielegalnie zatrzymana w areszcie w październiku 1999 roku i następnie w końcu lutego 2000 r. wysłana do Obozu Pracy Heizuizi. W obozie tym była osiem razy torturowana przy pomocy pałek elektrycznych, będącym pod wysokim napięciem prądu. Zmuszana była także do wykonywania ciężkich robót. Przez pięć dni i nocy nie pozwalano jej zasnąć i pilnowano ją, by stała przy ścianie wyprostowana z otwartymi oczami. Była wielokrotnie torturowana metodą zastosowania „łóżka śmierci”. W najbardziej skrajnych momentach Wang będąc przywiązana do łóżka była jednocześnie rażona prądem przez ponad godzinę czasu. Nie była miejsca na jej ciele, które nie byłoby poturbowane i obolałe. Została dopiero wtedy uwolniona, kiedy jej życie wisiało już na włosku.
W dniu 11 kwietnia 2002 roku pani Wang szła ulicą, kiedy ponownie została schwytana przez policję z komendy Zhengyang z okręgu Luyuan. Policjanci z Pierwszej Dywizji Biura Bezpieczeństwa Publicznego Changchun zawiązali jej oczy i zawieźli w potajemne miejsce zwane miejscem tortur w miejscowości Jingyueshan, Changchun. Wang była torturowana przez dwie noce i jeden dzień przy zastosowaniu metody zwanej „tygrysią ławką”. Podczas tej tortury miała dodatkowo rażone prądem piersi. Trzech mężczyzn na raz okładało pięściami jej twarz, klatkę piersiową i plecy. W rezultacie tego, złamana została jej lewa kość policzkowa. Wymiotowała także duże ilość krwi. Później dostała infekcji płuc. Podczas pobytu w szpitalu policyjnym personel skrępował jej nogi przed otrzymaniem infuzji. Nie mogła w ogóle korzystać z toalety. Zamiast tego wetknięto jej rurkę do pęcherza moczowego, jednak nie przyniosło to jej żadnej pomocy. Wang nie była w stanie ruszyć się przez pięć dni i nocy. W końcu jej pęcherz moczowy został na trwałe uszkodzony i od tej pory nie funkcjonował.
Dnia 27 czerwca 2002 r. pani Wang i jej rodzina ponownie zostali schwytani przez funkcjonariuszy Komendy Policji Zhengyang oraz Dywizję Bezpieczeństwa Komendy Policji Okręgu Luyuan. Pani Wang została przywiązana na kilka godzin w niewygodnej pozycji do okrągłej kuli. Później, kiedy została nielegalnie umieszczona w Zakładzie Karnym nr 3 w mieście Changchun, nadzorcy więzienni skuli kajdankami jej ręce przymocowując je do kajdan założonych przy nogach, pozostawiając ją w takiej pozycji na osiemnaście dni. Przez miesiąc była też poddawana sztucznemu karmieniu przy użyciu przemocy. Wang została następnie odesłana do policyjnego szpitala prowincjonalnego, gdzie kończyny jej pozostawały skrępowane i tak, jak poprzednio, karmiona była sztucznie z użyciem przemocy. Przebywała w szpitalu dopóty, dopóki jeż życie nie było w bardzo poważnym niebezpieczeństwie. W tym samym czasie jednak, rozgrywała się kolejna tragedia, gdzie funkcjonariusze policji Komendy Zhengyang brutalnie znęcali się nad synem Wang – Liu Boyang, bijąc go i kopiąc gdzie popadło.
Bili go po twarzy ciężkimi, skórzanymi butami, związywali go sznurem, zakładali mu na głowę plastikowy worek, związywali mu ręce z tyłu pleców i zawieszali u sufitu za kajdanki. Kiedy Liu wisiał tak w powietrzu, policjanci razili prądem stopy jego nóg i ciągnęli za nie w dół. Jeden z policjantów o imieniu Yuan Dachuan, przeprowadzający te tortury powiedział buńczucznie: „Zakatowałem na śmierć całkiem wielu praktykujących. Nie jestem odpowiedzialny za to, nawet jak cię zabiję”. Za każdym razem, kiedy pani Wang i jej syn byli torturowani słyszeli nawzajem swoje rozdzierające bólem krzyki – krzyki, które musiały wstrząsnąć niebo i ziemię, żywych i umarłych.
W dniu 29 października 2002 r. Liu Boyang został skazany na dwa lata przymusowych robót w Obozie Pracy Chaoyanggou w mieście Changchun. W grudniu policja zmuszała go do siedzenia na zimnej, cementowej podłodze przez cały dzień, a w nocy nie pozwalała mu na sen. Podczas dnia był także poddawany praniu mózgu. W czerwcu 2004 r., kiedy skończył mu się wyrok, personel obozu pracy odmówił uwolnienia go, znajdując jakiś powód, by przetrzymać go tam przez kolejnych 47 dni. Liu był absolwentem Wyższej Szkoły Medycznej. Był dobrym człowiekiem, życzliwym dla wszystkich i lubianym przez dzieci. Kiedy pracował w szpitalu, każdego roku otrzymywał nagrody, jako wzorowy pracownik. Kobieta o imieniu Wang opowiedziała mi historie o prześladowaniach pani Wang i jej syna Liu jednym tchem.
Ciąg dalszy nastąpi………
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.