Mijają dni chaosu, w nich ludzie kłębiąc się nieustannie
Płatają figla niebiosom, zaglądają złu w oczy zachłannie
Nie posiadając natury człowieka, dręcząc i torturując
Tych, na których światłość czeka, innych i siebie rujnują
W prześladowaniach bez końca, które sam diabeł ułożył
Maczają palce jak macki, ich na pewno Bóg nie stworzył
Gnębiąc i dręcząc do woli, znajdując w tym chorą radość
Obnażają brak swojej duszy - swoją największą słabość
A Ci, co po drugiej stronie, doznają upokorzenia
Nie zmieniają swej dobrej natury, ich zło nie zmienia
Odważnie czoła stawiają temu, co w życie ich wkracza
Nawet śmierci się nie boją; wiedzą już, co to oznacza
Myśli spokojne, wytrwałe, powalają dostrzec sedno
I kiedy inni nie widzą, Ci widzą nawet niejedno
Z góry liczni patrzą, obserwują śmiercionośny powiew
Lecz tak naprawdę, tylko oprawcom, nie wychodzi to na zdrowie!
Dorota P.
Listopad 2008
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.