Relacja polskiej praktykującej Falun Dafa - Doroty P. z pobytu w Nowym Jorku

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo


W dniach 3-14 listopada b.r. miałam okazję być w Nowym Jorku. Pobyt ten
umożliwił mi uczestniczenie w wielu akcjach wyjaśniania prawdy o
prześladowaniach praktykujących Falun Gong w Chinach. Przez pierwsze dni
przebywałam we Flushing, gdzie rozdawałam przechodniom (Chińczykom, którzy
tam w większości mieszkają) chińskie wydanie gazety The Epoch Times
(jedyny dziennik mówiący o kwestii Chin, prawach człowieka i sprawach
Chińczyków, jak również informacjach bieżących, niezależny od cenzury
chińskiego komunistycznego rządu).

Reakcje przechodniów były bardzo różne, jednak większość osób,
prawdopodobnie bojąc się nieprzyjemności ze strony Konsulatu Chińskiego w
Nowym Jorku, udawała, że mnie nie dostrzega i nie słyszy, mimo, iż na tę
okoliczność nauczyłam się mówić parę słów po chińsku o tym, co rozdaję.
Były jednakże też i pozytywne reakcje: uśmiechy wdzięczności i słowa
podziękowania. Nie zapomnę jednak, jak jeden Chińczyk o bardzo złym
wyrazie twarzy, gdy usłyszał, co rozdaję, próbował mi ze złością wytrącić
z ręki trzymane gazety i wykrzykiwał po chińsku coś, czego nie rozumiałam.
Pomyślałam, że to osoba związana z konsulatem chińskim, więc kilkakrotnie
powiedziałam głośno: Falun Dafa Hao (Falun Dafa jest dobre), co
rozwścieczyło go jeszcze bardziej i zaczął coraz głośniej coś wykrzykiwać.
A ja mówiłam spokojnie i głośno: Falun Dafa Hao. W końcu poszedł sobie, a
ja rozdawałam gazety dalej, nie przejmując się tym incydentem i raczej
współczując temu człowiekowi, tak ewidentnie zatrutemu komunistyczną
propagandą.

Innym razem miałam taką sytuację, że starszy pan, gdy usłyszał, co
rozdaję, wziął ode mnie gazetę, podziękował i powiedział po angielsku, że
nienawidzi komunizmu i dlatego wiele lat temu wyemigrował do Stanów
Zjednoczonych.

Kiedy miałam wolne chwile i przemieszczałam się po Nowym Jorku, zdarzały
mi się również możliwości dawania różnym osobom ulotek na temat
prześladowań. Pamiętam na przykład taką sytuacje w metrze, gdy pytałam się
policjanta, jak dojechać w pewne miejsce. Potem rozmowa zeszła na temat
Falun Gong i dałam mu ulotkę. W Stanach Zjednoczonych są moim zdaniem
ludzie bardziej otwarci niż w Polsce; nikogo nie dziwi, gdy ktoś zaczyna z
kimś rozmowę na ulicy czy w środkach komunikacji miejskiej.

Kolejnym razem, też w metrze, jakiś człowiek rozdawał ulotki, więc
chciałam mu dać swoją o Falun Gong. Nie zdążyłam jednakże, gdyż wysiadł.
Kiedy siadałam na miejsce, kobieta obok odezwała się do mnie, widząc
ulotkę, którą trzymałam: „O, Falun Gong!” Zaczęła mówić z entuzjazmem o
tym, że słyszała na ten temat dużo dobrego i już od dawna zamierzała
wybrać się na ćwiczenia. Dałam jej więc ulotkę i przez całą drogę jeszcze
na ten temat rozmawiałyśmy.

Kolejna sytuacja tego typu pojawiła się w sklepie, gdzie pracował pewien chłopak, który nawiązał ze mną rozmowę. Stało się to również okazją do powiedzenia o prześladowaniach. Długo rozmawialiśmy i mówiłam też o pozytywnym wpływie ćwiczeń i tym, co ja dzięki nim zyskałam.

W innym sklepie, bardzo miła sprzedawczyni - Chinka
również wzięła ode mnie ulotkę. Bardzo się ucieszyłam, że nie boi się,
jak znaczna część Chińczyków, zastraszonych przez pracowników chińskiego
konsulatu - dowiedzieć się prawdy o prześladowaniach.

Któregoś dnia, niedaleko miejsca, w którym rozdawałam ulotki,
dostrzegłam stolik, przy którym jakaś kobieta zbierała podpisy potępiające
Falun Gong i miała plakaty z napisami typu FLG = Cxxx. Byłam tym
zszokowana, mimo iż słyszałam, że coś takiego ma miejsce. Stanęłam i
przyglądałam się, jak kobieta żywo dyskutowała z jakimś przechodniem,
wskazując palcem na swoje plakaty. Mimo, iż mam niewielką znajomość
języka chińskiego, łatwo mogłam się domyślić jak złe i kłamliwe rzeczy
mówi. W pewnym momencie Chińczyk słuchający jej odwrócił głowę i spojrzał
mi głęboko w oczy. To, co w nich dostrzegłam, spowodowało, że poczułam
olbrzymie współczucie dla tego pana, że takich nieprawdziwych rzeczy
słucha. Kobieta dotąd tak głośno do niego mówiąca i żywo gestykulująca,
również zamilkła i na mnie spojrzała. Wtedy patrząc raz jednej, raz
drugiej osobie prosto w oczy, powiedziałam kilkakrotnie: Falun Dafa Hao!
Kobieta miała niesamowicie zaskoczony wyraz twarzy i nic nie mówiła,
patrzyła tylko na mnie w zdumieniu. Mężczyzna natomiast uśmiechnął się do
mnie bardzo serdecznie i wiedziałam już, że jego dusza, po tych moich
słowach, zrozumiała prawdę. Zło, które wcześniej usłyszał, zostało
zniszczone.

Innego dnia, czekając na kolegę przy Metropolitan Muzeum of Art, miałam
okazję zapoznać się z Chinką mieszkająca na Filipinach. Zaczęła ze mną
rozmowę, która potoczyła się w takim kierunku, że mogłam jej dać ulotkę.
Dowiedziałam się, że co roku przybywa do Nowego Jorku, by odwiedzać swoją
córkę i to właśnie jest jej ostatni dzień przed wylotem. Długo
rozmawiałyśmy i opowiadałam jej o Falun Dafa, a ona słuchała z
zainteresowaniem.

Kolejnym, bardzo przyjemnym dla mnie uczuciem było, gdy przy wydawaniu mi
biletu na lotnisku, rozmowa potoczyła się tak, że mogłam dać ulotkę i
usłyszałam „O, jak fajnie! Chętnie nauczę się tych ćwiczeń! Dziękuję!” Czy
lecąc w samolocie, gdzie nawiązała się rozmowa na temat komunizmu ze starszym
małżeństwem. Mężczyzna powiedział, że miał okazję zetknąć się z komunizmem
w Polsce, gdzie był w latach, kiedy komunizm trwał. Dalej rozmowa
kierowała się w stronę praw człowieka w Chinach i prześladowań Falun Gong.
To wszystko jakby działo się samo.

Miałam również okazję rozmawiać z wieloma osobami z różnych krajów,
mieszkającymi obecnie w Stanach Zjednoczonych i ćwiczącymi Falun Dafa.
Każdy miał swoją historię i niektóre dane mi było usłyszeć.
Jedną z takich sytuacji było, gdy zagadnął do mnie przechodzący ulicą
mężczyzna. Nie wiedziałam, że jest praktykującym, więc chciałam mu dać
angielską ulotkę, ale on się uśmiechnął i powiedział, że od kilku miesięcy
ćwiczy Falun Gong. Jest obywatelem Chile, ale obecnie mieszka w Nowym
Jorku. Bardzo długo rozmawialiśmy i usłyszałam dwie historie, które mnie
wzruszyły. Mianowicie opowiedział mi, jak to kilka lat temu miał ciężki
wypadek samochodowy, po którym jego kręgosłup już nigdy nie funkcjonował
właściwie i zdarzało mu się, że gdy się schylił, zostawał już w takiej
zgiętej pozycji i musieli interweniować lekarze. Poza tym cierpiał na
bardzo dużą nadwagę. Kiedy zetknął się z Falun Gong, zaczął czytać książkę
Dżuan Falun (esencja Falun Dafa) i ćwiczyć na tyle, na ile był w stanie. Szybko zauważył poprawę swojego zdrowia. Problemy z kręgosłupem zaczęły
znikać i coraz bardziej tracił na wadze.

Druga historia, którą mi opowiedział, była o jego siostrze, która była
bardzo chora i musiała być poddana poważnej operacji. Lekarze mówili, że w
szpitalu będzie musiała potem zostać co najmniej miesiąc. Ponieważ
słyszała wcześniej od swojego brata o Falun Gong, tuż po odzyskaniu
świadomości po operacji, zaczęła czytać książkę. Jej stan zdrowia tak
szybko uległ poprawie, że lekarze wprost nie wierzyli własnym oczom,
widząc jak wszystko się szybko u niej goi. Po trzech dniach została
wypisana ze szpitala.

Tego typu opowieści można często usłyszeć, gdyż, kiedy zmienia się ludzkie
myślenie i przemienia ich serce - stan zdrowia od razu bardzo się
poprawia.

Miałam jeszcze kilka innych sytuacji, kiedy spotykałam różnych ludzi i
mogłam z nimi długo rozmawiać. Cieszę się, że mogłam być w Nowym Jorku. To cenne doświadczenie pokazało mi wiele i nauczyło też dużo. Jestem wdzięczna wszystkim, dzięki którym ten wyjazd mógł dojść do skutku.

* * *

Facebook Logo LinkedIn Logo Twitter Logo Email Logo Pinterest Logo

Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.