Witam wszystkich praktykujących!
W pisaniu eseju przeszkadzała mi bardzo irytacja i złość, które utrudniały mi otwarcie się i podzielenie doświadczeniem z innymi. Wymyślałam przeróżne sposoby, aby obejść złość; starałam sobie ją wizualizować i wyobrażać, że jest istotą z innej przestrzeni, starałam się też z nią rozmawiać, ale nic mi nie pomagało, a pisanie kompletnie nie wychodziło. Okazało się, że jest jeden najprostszy w moim przypadku sposób pozbycia się złości; czyli stwierdzenie, że złość i irytacja pojawia się, jako zakłócenia, by nie działać w zgodzie z tym, co należy zrobić. A kiedy pojawiają się zakłócenia, to należy się im przeciwstawić i skonfrontować z nimi.
Jeśli uznam, że to złe siły się pojawiają i uniemożliwiają mi i utrudniają pisanie to łatwiej będzie mi się w tej sytuacji im przeciwstawić. Wiec postanowiłam zrobić na złość złości i coś jednak napisać.
Podzieliłam esej na 3 części, w których opisuję 3 różne kwestie, które w sobie zauważyłam ostatnio i staram się w nich polepszać.
Asertywność i forma
Mam tendencję do wpadania w formę przy silnych osobowościach. Podporządkowuję się często ich myśleniu, trudno jest mi się przy nich dzielić zrozumieniem, bo przytłacza mnie ich osoba, opinia i potencjalna krytyka, jestem wyczulona na ich mimikę, gesty. Mam tendencję do wrzucania się w formę, jaką te osoby narzucają nieświadomie, tzn ja to tak odbieram, one mogą być nieświadome tego, że coś narzucają, bądź czegoś oczekują. Ja zatem wchodzę w te ich oczekiwania i czasem się po prostu gubię w sobie zapominając, co sama myślę i czuję. W ogóle chyba czasem nie stwarzam granicy wewnętrznej pomiędzy mną, a innymi ludźmi, co niesie ze sobą pewne konsekwencje- mogą one silniej na mnie oddziaływać, bądź ja mogę czasem silnie bardzo oddziaływać na innych.
Moje przywiązanie do braku asertywności i popadanie w formę, jaką narzucają nieświadomie inni jest i było odkąd pamiętam bardzo niewygodne w większości sfer mojego życia. W działaniach z praktykującymi pojawia się w przyjmowania zrozumienia innych odnośnie pewnych działań, które nie koniecznie pokrywają się z moim wewnętrznym przekonaniem o słuszności tych działań, oraz z wewnętrzną harmonią we mnie. Podobnie w pracy w codziennym życiu jest to bardzo niewygodne, bo łatwo jest innym narzucić mi pewne działania, które nie należą do moich obowiązków, albo które nie leżą w moich kompetencjach.
Zauważyłam dzięki jednej z praktykujących, że to zachowanie nie jest Ren- ponieważ Ren nie powinno pojawiać się z zaciśniętymi zębami. Co prawda nie zawsze mój brak asertywności i znoszenie zachowań innych nie jest Ren, ale to możliwe, że po prostu przywykłam do braku asertywności i wielu innych zachowań, w których pewne osoby narzucają mi coś do zrobienia i po prostu to lekceważę robię to, co mi powiedzą, bez jakiejś złości wewnątrz siebie. Ale to zachowanie nie jest na pewno Dżen, ponieważ mija się z prawdą z tym, co myślę o tym.
Zdarzało mi się, że starałam się w miły nad wyraz kurtuazyjny sposób przeciwstawić się czyjemuś działaniu, bądź narzuceniu zrobienia czegoś, ale w trakcie rozmowy bojąc się konfrontacji z daną osobą gubiłam argumenty i myśli, i nie umiałam wprost powiedzieć, że nie mogę czegoś zrobić, bo brakuje mi czasu, co powodowało to, że przesuwałam inne ważne rzeczy do zrobienia na później. Zresztą przy silnych osobowościach jakoś tak wydaje mi się wszystko elastyczne i wydaje mi się, że przecież mogę wszystkie inne rzeczy przesunąć na później, bo wcale jednak nie są takie ważne, pomimo że są.
Będąc wyczulona na tę kwestię samej jest mi trudno powiedzieć żeby ktoś coś zrobił, bo wiem, że sama mam problem z odmawianiem, więc wydaje mi się że innym też może być trudno. W związku z tym koordynacja jakichkolwiek działań jest dla mnie bardzo ciężka, bo nie mówię wprost, co dana osoba powinna zrobić, bo wpierw zastanawiam się czy tej osobie czegoś za bardzo nie narzucam. Jestem za bardzo wyczulona na to czy ktoś się zwraca w uprzejmy sposób wobec mnie, jeśli tego ktoś nie robi to wydaje mi się, że dana osoba mnie atakuje.
Takie zachowanie stwarza niejasne sytuacje dla innych i dla mnie. Zrozumiałam to dopiero po wielu doświadczeniach niemiłych, w których moje zachowanie nie było wystarczająco Dżen i Ren.
Teraz staram się być asertywna, oczywiście w miarę rozsądku, i od razu mówić czy mogę wykonać jakieś zadanie, czy prośbę czy koliduje to z innymi ważnymi rzeczami do zrobienia.
Staram się też przykładać wagę do trzech zasad Dżen Shan Ren, ponieważ jak Mistrz mówi w Dżuan Falun:
„(…)czym jest Fa buddy? Najbardziej podstawową naturą wszechświata, Dżen, Shan, Ren. To jest właśnie najwyższym ucieleśnieniem, najbardziej fundamentalnym Fa buddy. (…) Natura Dżen Shan Ren, jest kryterium osądzania tego, co jest dobre, a co złe we wszechświecie. Co jest dobre, a co złe? Osadza się to przy jej pomocy”
Czekanie na to aż inni zatroszczą się o mnie
Doszłam również do przekonania, że powinnam sama utwierdzać się w przekonaniu, że coś jestem w stanie zrobić, że coś umiem, dążyć do wzmocnienia tego w sobie. Nie powinnam czekać na to, aż inni zauważą coś wartościowego we mnie oraz uzależniać swojej oceny od zewnętrznych osiągnięć, bądź aprobaty innych. To co powinnam robić w życiu (t.j wybór pracy, zainteresowania, sposób komunikowania się z ludźmi) nie powinno być zależne od oczekiwania na podwyższenia swojego poczucia wartości i tak samo nie powinnam oczekiwać, że inni powiedzą mi że stać mnie na coś, bo sama powinnam o tym wiedzieć. Powinnam wierzyć w swoje siły i nie wkręcać się, że czegoś nie umiem. Skoro myśli kreują rzeczywistość, mają na nią przeogromny wpływ to lepiej z nimi obchodzić się rozsądnie i uważać na to co myślę, i wykorzystywać je do czegoś pożyteczniejszego niż wmawianie sobie że czegoś nie umiem, bądź nie jestem w stanie zrobić. Przecież praktykujący ma nieograniczone możliwości.
Siły dodaje mi pamiętanie o zasadach Fa, których przed praktykowaniem nie byłam świadoma. Takie podstawowe zasady dobra są niepodważalne, i niezwykle stabilne. Pamięć o Dżan Shan Ren, i pamiętanie że te trzy rzeczy są podstawa wszystkiego we wszechświecie, dają niesamowitą siłę.
Shan w stosunku do przywiązań innych ludzi
Ostatnio zauważyłam również nie do końca właściwe myśli w stosunku do mojej siostry. Kiedy Dorota rozchorowała się zamiast się o nią zatroszczyć, to starałam się jej wyperswadować, że to jej myśli powodują chorobę, bo się w nią wkręca, a to jak się czuje jest kompletnie względne. Nie da się ukryć, że nie było to Shan w stosunku do niej. Mogę być co najwyżej wymagająca w stosunku do siebie i powinnam pamiętać, żeby nie narzucać mojego zrozumienia innym, ale w sposób Shan rozumieć innych i starać się im pomóc.
Podobnie ostatnio potraktowałam przywiązania jednego z praktykujących. Wydawało mi się jego przywiązanie błahostką, zamiast starać się go zrozumieć.
Zauważyłam poprzez te 2 przypadki, że nie mogę z lekceważeniem traktować innych. Jeśli przestanę się stawiać w pozycji innych osób to może to spowodować, że odetnę się od ich zrozumienia i będę egoistycznie patrzeć ze swojego punktu widzenia na wszystko, a to jest niebezpieczne.
W ten sposób zauważyłam ogólną tendencję, w jaką popadam i jak traktuję moją siostrę. Jestem wymagająca w stosunku do niej, i czasem nie jestem wobec niej shan, przywiązałam się do oczekiwania, że ona może mi zrobić przykrość, bo często ją robiła w przeszłości. Teraz, gdy jestem praktykującą, to przecież żadna przykrość nie powinna mnie tknąć. Takie też miałam zrozumienie w stosunku do innych ludzi, ale jakoś to zrozumienie obeszło szerokim łukiem moja siostrę. Gdy to zrozumiałam od razu postanowiłam zmienić swoje nastawienie i poczułam się z tym bardzo dobrze, bo moja relacja z nią może być jeszcze lepsza.
„W trakcie procesu przemiany karmy, aby dobrze zachować się i nie skomplikować rzeczy jak codzienni ludzie, powinniśmy zawsze utrzymywać miłosierne serce i życzliwy stan ducha. Wtedy, gdy nagle pojawi się jakiś problem, będziesz mógł sobie z nim dobrze poradzić. Zazwyczaj jeżeli twoje serce jest cały czas spokojne i miłosierne, to gdy nagle wyłoni się jakiś problem, będziesz miał czas i miejsce, aby go przyjąć i przemyśleć.”Dżuan Falun wykład czwarty, str.124
Przemyślenia i wnioski, które wyciągnęłam o asertywności, dowartościowywaniu się, i innych rzeczach, które wymieniałam w eseju, przydadzą mi się bardzo abym mogła ostatecznie wcielić je w życie i aby poprawiać siebie i w zgodzie działać z innymi, mam nadzieje że moje doświadczenia i myśli przydadzą się również innym praktykującym.
Pisząc ten sharing przeszukałam kilka artykułów Mistrza, do których dawno nie zaglądałam. Przeczytałam część Wykładu w Sydney, który przypomniał mi o wielu ważnych podstawowych kwestiach i bardzo minie podniósł na duchu w kultywacji:
„Kiedy potraktujesz każdy sprawdzian, czy każdą przeszkodę, jako dobrą okazję dla własnego rozwoju, odpuszczając to sobie, będziesz w stanie zdać ten test. Niektórzy ludzie napotykają w swojej kultywacji na bardzo duże przeszkody, lecz w rzeczywistości one takimi nie są. Im większe będą w twoim mniemaniu, tym większe się staną i ty sam staniesz się mniejszy. Jeżeli nie będziesz się o nie troszczył ani obciążał tym umysłu, mając Mistrza i Fa, czy jest coś, czego mógłbyś się bać? Tak długo, jak góry pozostają zielone, nie będzie strachu, że zabraknie drewna na opał. Ignoruj je. Kiedy je sobie odpuścisz, zobaczysz, że te problemy stały się mniejsze, a ty stałeś się większy. Pokonasz je za jednym razem i problemy te będą niczym.” Wykład w Sydney 1996 str 27
Takim krótkim akcentem słów Mistrza chciałam zakończyć ten krótki sharing. Jeśli któryś z praktykujących ma jakieś pytania, bądź chciałby porozmawiać, chętnie zamienię z nim słów kilka po konferencji.
He shi
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.