Nazywam się Gao Fen. Mam 32 lata i mieszkam w pobliżu miasta Jiaozhou. Z Falun Dafa zetknęłam się po raz pierwszy w lipcu 1997 roku. Niedługo potem zniknęły moje dolegliwości, m.in. migrena. To było dla mnie naprawdę niesamowite; na wlasnej skórze odczułam korzyści wynikające z praktykowania. Po jakimś czasie, również moja mama zaczęła praktykować. Wcześniej często chorowała i miała duże problemy zdrowotne, jednakże dzisiaj je i pracuje bardzo dobrze. Co więcej, przestała kłócić się z moim ojcem.
W czerwcu 2000 roku, zostałam aresztowana bez podania żadnego powodu i zabrana na posterunek policji Fuan. Zamknięto mnie w metalowej celi. Policjanci nie pozwalali nam jeść, pić i chodzić do toalety. Przetrzymywali nas przez siedem dni, po upływie których rząd z Jiulong wysłał mnie na tortury do szpitala psychiatrycznego w Jiaozhou.
Szpital miał trzy kondygnacje. Na każdym piętrze byli osadzeni praktykujący Falun Dafa. Lekarze tam pracujący kazali brać mi leki jak tylko przyjechałam. Leki były wyjątkowo toksyczne, ponieważ przez cały czas miałam zawroty głowy. Kiedy miałam miesiączkę, wydalałam bardzo ciemne skrzepki krwi. Na skutek tej samej tortury, praktykujący Dafa – Xu Yanzhomg również bardzo cierpiał. Stał się bardzo powolny i musiał się bardzo wysilać. Nie można było odmówić przyjmowania lekarstw. Jeśli odmówiłeś, lekarz wzywał kilku chorych psychicznie, niezrównoważonych pacjentów, którzy karmili cię siłą. Próbowałam rozmawiać z lekarzami, ale za każdym razem mówili chłodno, że nic nie mogą zrobić i że jest to ich polityczny obowiązek. Pod wpływem takiej brutalnej tortury, podpisałam „gwarancję” wbrew swojej woli, i zostałam uwolniona.
W październiku 2000 roku, aby dalej mówić ludziom prawdę i aby zmyć z siebie plamę z podpisania „Gwarancji”, udałam się do Pekinu. Rozpoznała mnie osoba z mojego lokalnego komitetu politycznego i sądowniczego, o nazwisku Sui, w związku z czym zabrano mnie na posterunek policji. Wówczas było tam również trzech innych praktykujących.
Policjanci nie dawali nam nic do jedzenia. Pana Li Qisheng skuli w kajdanki i przyczepili do metalowej kraty. Kiedy był zmęczony, usiadł na podłodze. Noce w październiku były zimne. Ostatecznie pan Li Qisheng torturowano do momentu, kiedy nie mógł już używać nóg. Pomimo stanu mężczyzny, policjant Cao Shangyi dalej torturował nas wszystkich. Mężczyzna w wieku około 60 lat był bity małym wentylatorem do tego stopnia, ze cała jego twarz była czerwona a uszy wyszarpane.
To było straszne.
W pewnym momencie uwolniłam ręce z kajdanek i uciekłam. Później usłyszałam, że Li Qisheng umarł na skutek prześladowań. Teraz nie pozostał mi żaden inny wybór poza mieszkaniem na ulicy. Nie mogę p[owrócić do domu, ponieważ dowiedziałam się, że policjanci i pracownicy komórek rządowych regularnie przychodzą do mojego domu niepokojąc moją rodzinę i grożąc jej.
Chińska wersja dostępna na: http://www.minghui.org/mh/articles/2004/5/30/75956.html
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.