Drogi Mistrzu,
Drodzy Praktykujący,
Chciałbym podzielić się kilkoma moimi spostrzeżeniami na temat wdzięczności.
Jako praktykujący zauważam, że codzienne sytuacje, których jestem obserwatorem, albo uczestnikiem, coraz częściej pozostawiają po sobie niemal niedostrzegalne mgnienia, trudno przetłumaczyć je na język słów. I nie poddają się one jakiejkolwiek autorefleksji związanej z moim wnętrzem. Pozostaje pamięć pojedynczych napotkanych twarzy, ludzi, którzy tak jak to teraz rozumiem, przypominają się, chcąc usłyszeć o Fa, chociaż mogą uważać, że ich cele są inne, czy też wspomnienie życzliwego kontaktu z kimś, moment bliskości i wspólnoty. Najżywiej zapada w pamięć niepotrzebnie wypowiedzianych słów.
W to miejsce zaczyna powoli pojawiać się coś innego.
W Warszawie podczas Street Party, gdy dochodziliśmy z Orkiestrą do Krakowskiego Przedmieścia, ludzie z gęstniejącego tłumu coraz częściej sami wyciągali ręce po ulotki. Zaczęły się one kończyć, gdy się tam zbliżaliśmy. Uświadomiłem sobie moje emocje i już wyciszony biegłem przeciskając się w kierunku naszego namiotu. Biorąc ulotki zaobserwowałem gdzieś jeszcze wewnątrz ślad tego zdenerwowania, przekształcony w chęć znalezienia „winnych”. Tak wypadło, że z powodu przestoju Orkiestra ruszyła dokładnie z tego samego miejsca, gdzie ją zostawiłem. To było nowe i ważne doświadczenie.
Moje poszukiwania Ścieżki trwały bardzo wiele lat.
Patrząc z perspektywy czasowej, wszystkie znaczące doświadczenia do jakich doszło w trakcie tego mniej lub bardziej świadomego procesu, prowadziły mnie jednym określonym kierunku. Był to okres poszukiwań odpowiedzi na pytania, których nigdy na głos sobie nie zadawałem i które dopiero obecnie, po blisko dwóch latach od otrzymania Fa, można inaczej ocenić z wyższej perspektywy i dostrzec ich właściwą przyczynę. Dotyczyły one wiedzy o wszechświecie, sensu egzystencji, jak i tego, co bezpośrednio przełożyło się i ukształtowało warunki i formę mojego obecnego życia, zarówno w sensie czysto poznawczym, jak i oczyszczającym. Traktuję to w kategoriach przygotowania, udzielonej skądś pomocy, bez której trudno powiedzieć, czy przyjąłbym tak po prostu to, co ofiarowywał Mistrz. W pamięci pozostał mi sam koniec tego okresu odnajdywania siebie i wrażenie rosnącego wtedy spowolnienia i dystansu wobec ludzi i interesujących mnie wcześniej wielu problemów. W moim obecnym rozumieniu, wyczerpywała się możliwość szukania na zewnątrz, a odpowiedź na wiele pytań sama kiedyś nadejdzie pod namacalną postacią jedynie dzięki postępom na ścieżce kultywacji.
Na przykładzie własnego losu dostrzegam w tym przygotowującym etapie udział Mistrza prostującego ścieżki ku Fa dla niezliczonej ilości rozumnych istot.
Jestem wdzięczny również za to, że harmider codzienności wciąż się ode mnie fizycznie oddala i z otrzymania obecnie komfortu tak spokojnej życiowej egzystencji, w którą nikt z zewnątrz już nie ingeruje. Nadal chwilami się zdumiewam, co jest tego przyczyną i czym mogłem sobie na to zasłużyć. Pobrzmiewa w tym coś aż do samej głębi wyzwalającego, co wybija się ponad emocje. Wygląda, że ten rodzaj próby ma być najlepszym sprawdzianem dla jakości mojej kultywacji, gdy właśnie w momentach braku zabiegania, mogąc dostrzec subtelne mechanizmy nieprzerwanego dokonywania wyborów, podejmuje się w sprawach pozornie zwyczajnych taki, a nie inny krok. W istocie, przeciwności do przezwyciężenia brzmią wtedy wewnątrz najgłośniej, a obce myśli są najsilniejsze. Samo wahanie, czy by dla bezpieczeństwa nie zrobić sobie kopii po kilku uwagach napisanych tutaj jednego dnia...
Dopiero teraz w pełni to sobie uświadomiłem.
Dziękuję Mistrzu
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.