Czcigodny Mistrzu,
Koledzy praktykujący,
Chciałabym podzielić się dziś z Wami oświeceniem, które spowodowało, że dokonałam gruntownej zmiany myślenia.
Od dwóch lat jestem w projekcie sklepiku Shen Yun, w którym działania trwają przez cały rok i czasami niektóre sprawy mogą pójść nie po naszej myśli. Począwszy od braku osób do pracy, przez błędnie złożone zamówienia, opóźnienia dostaw, po brak kierowcy lub samochodu dostawczego czy różne awarie i wiele innych. Dodatkowo w trakcie tournee ciąglę pojawia się presja czasu przy budowie, składaniu i przewożeniu stoiska.
Do niedawna jeszcze, wszystko to sprawiało, że męczyło mnie przywiązanie do strachu. Od pozornie niewinnego martwienia się, po faktyczne odczuwanie intensywnego strachu. Na szczęście natężenie przeróżnych stresujących sytuacji w projekcie zmotywowało mnie do działania. Postanowiłam wyeliminować to przywiązanie. Ale nie wiedziałam od czego zacząć. Postanowiłam więc poszukać wskazówek w Fa.
W wielu fragmentach "Zhuan Falun" Mistrz podał przykłady sytuacji, kiedy i jak mogą się przejawiać różne formy strachu, jaki mają na nas wpływ oraz jakie są tego konsekwencje. I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu Mistrz wskazywał mi kolejne przykłady i dawał czas na przemyślenia:
Pierwszy z nich: że niewielki strach, objawiający się w postaci pozornie niewinnego martwienia się, wynika z przywiązania do zysku i obawy przed stratą. Mistrz dał przykład ludzi, którzy nawet podczas wykonywania ćwiczeń myśleli o szybkim, pozytywnym załatwieniu różnych spraw codziennych. A to rodziło u nich kolejne przywiązania, np. do zmuszania innych do robienia czegoś według ich zamysłu, do obwiniania innych. Co więcej taki pozornie niewielki strach wyzwalał kolejne emocje, tj. zniecierpliwienia, pośpiechu, złości, rozczarowania, żalu, itp.
Drugi: że strach może się wyłonić nawet podczas chęci osiągnięcia czegoś wzniosłego. Mistrz podał przykład mnicha, który chciał osiągnąć stopień arhata, ale upadł, gdyż nie porzucił przywiązania do bycia szczęśliwym, a następnie upadł ponownie, gdyż obawiał się kolejnego niepowodzenia. W tym momencie zaczęłam rozumieć, że strach ma głębszą przyczynę, niż tylko przywiązanie do straty i zysku.
Trzeci: że strach może pojawić się w związku z przywiązaniem do reputacji. W "Zhuan Falun" podany jest przykład mistrza qigong, który dla zachowania dobrego imienia, pieniędzy i pozycji wolał przejąć na siebie chorobę pacjenta.
Czwarty: że strach pojawia się jako następstwo przywiązania do zdrowia i życia. W "Zhuan Falun" Mistrz postawił sprawę jasno:
"Obawa, że jesteś chory, także jest przywiązaniem i tym samym może przynieść ci kłopoty."
Piąty: że długotrwale odczuwany strach może zrodzić przywiązanie do lęku a ten może doprowadzić do kolejnych nieprawidłowości. W tym przykładzie Mistrz opisuje człowieka, który od dłuższego czasu ma zablokowane qi w głowie i nie może ono zejść w dół. Człowiek ten zaczyna się bać, że dozna dewiacji i ten strach pobudza w nim powstanie lęku, a lęk może sprawić, że z czasem ów człowiek zacznie faktycznie zachowywać się jakby doznał dewiacji.
Czytając o tych przypadkach i przeżywając na bieżąco różne stresujące chwile jeszcze bardziej chciałam wyrwać się z okowów strachu. Ale nie wiedziałam, jak wyzbyć się takiego przywiązania? Od czego miałabym zacząć?
Ze strachem nie było tak łatwo, jak np. z przywiązaniem do jedzenia mięsa, gdzie wystarczyło, że zrobiłam mocne postanowienie o niejedzeniu go i trzymałam się go przez cały czas. Po jakimś czasie takie przywiązanie mijało i nie miałam już ochoty na mięsne potrawy. A jeśli wracało w jakimś momencie, to znowu wystarczyło wykazać silną wolę i znowu po jakimś czasie mijało.
Jednak ze strachem było inaczej. Strach jest emocją i nie potrafiłam go odsunąć od siebie jak talerza z kurczakiem smażonym w cebulce – nawet gdy powtarzałam sobie, że: od dzisiaj już niczego się nie boję i o nic się nie martwię – strach nie mijał. Czasami nawet im bardziej chciałam się go pozbyć, tym bardziej się nasilał. Ale wiedziałam, że musi być na to jakiś sposób – jakieś rozwiązanie. Jednak nie dostrzegałam, gdzie popełniam błąd. W końcu poprosiłam Mistrza o wskazówki, bo sama nie potrafiłam sobie z tym poradzić.
Od tamtej pory podczas studiowania Fa mój wzrok zaczęły zatrzymywać niektóre słowa Mistrza. I tak, już na samym początku dobitnie wybrzmiał fragment z "Zhuan Falun":
"Oczywiście, natychmiastowa zmiana twojego myślenia nie jest łatwa. Począwszy od dziś, podczas słuchania wykładów stopniowo przekształcisz swoje myślenie, więc mam nadzieję, że będziecie słuchali z uwagą."
Następnie Mistrz wskazał mi inny, dobitniejszy fragment w "Zhuan Falun":
"Po tym jak twoje ciało zostanie oczyszczone, umieszczę w tobie kompletny system kultywacji i praktykowania i zostaniesz wypchnięty ponad ten poziom. Od razu będziesz kultywował i praktykował ćwiczenia na wysokim poziomie. Jednak ogranicza się to tylko do osób, które przychodzą prawdziwie kultywować i praktykować. To, że tutaj siedzisz, nie znaczy, że jesteś kultywującym. Będziemy mogli ci to dać po zajściu u ciebie gruntownej zmiany myślenia. I nie tylko to. Później zrozumiecie, co wam wszystkim dałem."
Mistrz ostrzegł mnie też w "Zhuan Falun", że nie będzie to łatwe:
"Bardzo trudno jest kogoś ocalić i bardzo trudno jest zmienić twoje myślenie. Trudno jest również doprowadzić twoje ciało do porządku."
Zaczęłam więc pytać Mistrza na czym ma polegać ta zmiana myślenia? Jakie jest to prawidłowe myślenie? Przecież przez tyle lat ciągle wkładałam wiele wysiłku w poprawę swojego xinxing, w porzucanie przywiązań. Czym więc ma być ta zmiana myślenia? Wtedy Mistrz zaczął mi podsuwać kolejne wskazówki, wyświetlając konkretne wspomnienia różnych zdarzeń. Oto tylko kilka z nich, jakie miały miejsce przy okazji projektu sklepiku Shen Yun:
Jedno ze wspomnień dotyczyło ubiegłorocznego tournee Shen Yun, gdy oczekiwaliśmy na przybycie dostawy towaru prosto z USA. Wiedzieliśmy, że dostawa będzie musiała przejść procedury celne, ale nie mieliśmy pojęcia jak długo mogą potrwać, ani w ogóle jak tutaj będzie przebiegać. Jedno było pewne, że będziemy potrzebować na to kilku a może nawet kilkunastu dni.
Jednak dostawa opóźniała się do tego stopnia, że pozostało tylko kilka dni do występów. Pojawiło się przywiązanie do strachu i bałam się, że nie zdążymy, że procedury i transport zajmą za wiele czasu, a przecież wszyscy praktykujący zaangażowani w ten projekt wzięli już urlopy, zakupiliśmy też dodatkowe wyposażenie: stoły i ekspozytory, i nawet uszyty został nowy obrus.
Strach zaczął coraz bardziej zajmować moje myśli i trudno było mi choć trochę uwolnić się z jego paraliżującego uścisku. Wynikał on m.in., z przywiązania do straty i zysku, więc żeby się z nim uporać, wyobraziłam sobie najgorszy scenariusz – że towar dotrze za późno – i starałam się z nim pogodzić. Co w końcu mi się udało.
Wtedy to dostałam maila z firmy kurierskiej, że towar przyszedł i czeka na oclenie. Ucieszyłam się, że choć tak na ostatnią chwilę, to mimo wszystko towar przyszedł na tyle wcześnie, że zdąży dotrzeć do stowarzyszenia tuż przed rozpoczęciem tournee w Polsce. Przystąpiłam do wypełniania formularzy przesłanych przez firmę kurierską i załączników, ale o zgrozo, okazało się, że potrzebny jest jeszcze jeden dokument, po który musimy zwrócić się do urzędu. Następnie urząd będzie mieć 14 dni na wysłanie dokumentu. Słysząc tę wiadomość zamarłam i pomyślałam, że teraz to już faktycznie koniec.
Wtedy to inny praktykujący powiedział, żebym mimo wszystko wypełniła wniosek do urzędu, bo może uda się przyspieszyć procedurę. Szybko wypełniłam druk, a znajomy praktykujący przekazał go do urzędu i udało się! Towar dotarł do stowarzyszenia, skąd następnego dnia został zabrany do pierwszego miasta na trasie tournee.
Kolejne wspomnienie dotyczyło dostawy produktów na tegoroczne występy Shen Yun. Zamówienie złożyłam kilka miesięcy przed tournee, a obliczyłam je, uwzględniając wstępnie planowaną liczbę spektakli i widzów. Pierwsza dostawa miała przyjść w styczniu, a druga 2 tygodnie przed tournee. Myślałam, że tym razem wszystko pójdzie gładko.
Tymczasem bilety na spektakl sprzedawały się bardzo dobrze i kilka tygodni przed polskim tournee zespół zdecydował się dołożyć kilka dodatkowych występów. To była świetna wiadomość: jeszcze więcej ocalonych istot. Jednak dla sklepiku oznaczała, że najprawdopodobniej pod koniec tournee zacznie nam brakować niektórych produktów, bo dołożone spektakle nie były brane pod uwagę podczas kalkulacji zamówienia. W tym momencie pojawił się u mnie strach.
Gdy zapytałam europejską centralę sklepu Shen Yun o możliwość domówienia brakujących sztuk, dostałam mało pozytywną odpowiedź. Podobnie było, gdy napisałam do koordynatora sklepiku z Czech, gdzie Shen Yun występowało tuż przed polskim tournee – stwierdził, że raczej wszystko sprzedadzą, bo ich zamówienie też było skalkulowane bardzo oszczędnie. Więc wizja pustego stoiska ciągle mnie nachodziła.
Aż pewnego dnia kilku praktykujących wróciło z wyjazdu Francji – byli tam pomagać przy budowie sceny w jednym z obiektów i podsunęli mi pomysł, jaki tam zobaczyli, na sprzedaż kwiatów lotosu. Pomyślałam, że to może uratować naszą sytuację, bo rozszerzy asortyment sklepiku i zaspokoi potrzebę kupienia pamiątki u części widzów. Skontaktowałam się z inną praktykującą, która szybko sprowadziła z Wietnamu piękne kwiaty lotosu.
Wszystko wydawało się znowu powoli układać po mojej myśli, aż nagle okazało się, że druga dostawa, która miała przyjść dwa tygodnie przed tournee z przyczyn celnych utknęła w Niemczech i zaczęła się opóźniać. Znowu pojawiły się obawy, że będziemy bez części towaru. Finalnie opóźnienie powiększyło się do tego stopnia, że tym razem na adres dostawy wyznaczyłam hotel, w którym miałam nocować w Lublinie, żeby nie trzeba było po niego wracać do Warszawy. Finalnie dostawa dotarła dzień przed spektaklem.
Tymczasem z powodu opóźnienia na cle sklepik z Czech dostał swoją dostawę dopiero pod koniec tournee i mieli jeszcze dużą ilość towarów. Szybko zapytali mnie czy chcielibyśmy odkupić część tych produktów i dostarczyli je ciężarówką Shen Yun. Tym samym mocno uzupełnili zapasy naszego sklepiku. Dodatkowo umożliwili nam zrobienie zapasów na przyszłe tournee Shen Yun, które w przyszłym sezonie może się rozpocząć jeszcze przed przybyciem nowej dostawy z centrali.
Jeszcze inne wspomnienie wyświetlone mi przez Mistrza dotyczyło chwili, gdy dostałam telefon ze sklepiku Shen Yun z Czech. Byłam już w drodze na tournee – bez drukarki i dostępu do dobrego internetu. Miała do nas dotrzeć spora dostawa zawierająca nowy asortyment, więc oprócz pełnej listy produktów musiałam jeszcze przygotować listę kodów dla nowych produktów, ustalić ich ceny sprzedaży, zaprojektować karteczki z cenami i opisami, które potem musiałam gdzieś wydrukować. Zaczęłam się bać, że nie zdążę ze wszystkim.
Dodatkowo praktykujący, który zajmował się programowaniem naszych kas fiskalnych musiał szybko wprowadzić nowe kody do urządzeń. A po odbiorze dostawy musieliśmy jeszcze całość przeliczyć. Dlatego od razu zabraliśmy się do działania – intensywne prace trwały przez półtorej dnia, do późnych godzin nocnych, i szczęśliwie wszystko udało się załatwić.
Kolejne wspomnienie przypomniane mi przez Mistrza dotyczyło popołudnia, w którym dotarłam do Lublina. W hotelu czekały na mnie już kartony z opóźnioną drugą dostawą z centrali sklepiku Shen Yun. Niestety na miejscu nie zastałam nikogo, kto mógłby mi pomóc przenieść to do teatru. I kiedy już zaczynałam się obawiać, że noszenie tego zajmie mi za dużo czasu i zmęczy fizycznie, okazało się, że panie recepcjonistki pożyczą mi jeden z wózków hotelowych. Dzięki niemu mogłam przewieźć wszystkie kartony za jednym przejazdem.
Gdy dotarłam do teatru, ledwo zdjęłam z wózka kartony i ustawiłam w rogu pokoju-przechowalni, jak zadzwonił praktykujący-kierowca naszego minivana z wiadomością, że dotarł właśnie na miejsce. Więc i w tamtym momencie wózek hotelowy przydał się do przetransportowania części towarów z auta do przechowalni, bo teatr wypożyczył nam swoje wózki dopiero jakiś czas później.
Kolejne wspomnienia o jakich przypomniał mi Mistrz, dotyczyły nocy, w których pakowaliśmy minivana, gdy zmienialiśmy miasta na trasie Shen Yun.
W sklepiku mieliśmy taką ilość wyposażenia i towarów, że już przy pierwszym przejeździe z Warszawy do Lublina samochód był zapakowany po sam sufit. A przecież w Lublinie miały tam wejść kolejne kartony z dostawą z Czech i z centrali. Ponadto miały się tam zmieścić jeszcze dwa telewizory, spora ilość rollupów i stolik z projektu SYZP oraz kilka kartonów z książkami "Zhuan Falun".
Po występach zespołu w Lublinie składaliśmy w nocy stoisko i pewien praktykujący zaczął pakować do minivana część zawiezionych pod samochód kartonów. Pozostali w tym czasie składali ostatnie rzeczy i stoły. Po chwili ten praktykujący wrócił i z wyrazem zmartwienia na twarzy powiedział, że to wszystko się nie zmieści, że nie ma już miejsca.
Pomyślałam wtedy, że to nie możliwe, że to wszystko musi tam wejść, bo nie mamy innego auta na przewiezienie tego wszystkiego. Jednocześnie zaczęłam się trochę bać, że faktycznie auto może się okazać za małe jak na taką ilość rzeczy, i co wtedy? Na szczęście wrócił wtedy praktykujący, który pakował auto przed wyjazdem z Warszawy i stwierdził, że on da radę to zapakować, że to musi się tam zmieścić.
Przetransportowaliśmy pod auto resztę kartonów, rollupów, stołów i telewizorów, i zaczęliśmy od nowa, powoli wkładać do auta jedną rzecz po drugiej, nie pozostawiając wolnych miejsc. Pracowaliśmy tak do północy i gdy skończyliśmy auto było wypchane na ścisk, od dołu po sam sufit, ale wszystko udało się zmieścić!
Jeszcze inne wspomnienie dotyczyło dnia, w którym po skończonym spektaklu i odejściu od sklepiku ostatniego klienta, mieliśmy schować wszystkie towary do kartonów i przewieźć do przechowalni. Zazwyczaj mieliśmy na to sporo czasu – oczywiście im szybciej się spakowaliśmy tym wcześniej mogliśmy wrócić do hotelu.
Jednak w jednym z teatrów okazało się, że część obiektu, od strony foyer jest zamykana wcześniej i mamy bardzo mało czasu na spakowanie stoiska na noc. Co gorsza, przechowalnia była na innym piętrze, do windy było daleko, a wózeczki do przewożenia kartonów były tak małe, że bardziej przypominały deskorolki niż wózki do przewozu dostaw. A jeszcze musieliśmy to zrobić w co najmniej dwa razy krótszym czasie niż zazwyczaj! Strach pojawił się w momencie. Wydawało się to niemożliwe.
Szczęśliwie w tym momencie, pewien praktykujący, spoza ekipy sklepiku, widząc całą sytuację, chwycił za telefon i szybko zadzwonił po kilku innych praktykujących z ochrony, którzy akurat byli już wolni i pomogli nam błyskawicznie wykonać zadanie.
O całej tej sytuacji opowiedziałam innemu praktykującemu i zaczęliśmy analizować ten problem, począwszy od pytania: dlaczego w ogóle przewozimy towar do schowka? Odpowiedź była prosta: ze strachu, że ktoś nam coś ukradnie. Więc zadaliśmy sobie kolejne pytanie, czy można to jakoś inaczej zabezpieczyć na miejscu, bez przewożenia?
Po krótkiej burzy mózgów doszliśmy do wniosku, że po złożeniu wszystkich produktów do kartonów, wystarczy każdy z nich odpowiednio zaplombować – założyć banderole. W tym celu wystarczyło kupić papierową taśmę klejącą, która rwie się nawet przy małej próbie jej odklejenia. Do budynku w nocy ma wstęp tylko ochrona i we foyer są kamery, więc jeśli rano zobaczymy, że któraś banderola została przerwana, od razu sprawdzimy nagranie.
Wtedy też dotarło do nas, że przecież zespół Shen Yun też zostawia w teatrze na noc różne bardzo drogie sprzęty, więc dlaczego my nagle mamy poddawać się strachowi i tym samym dokładać sobie utrudnień. Od tamtej pory stosowaliśmy tę metodę zabezpieczania stoiska i wszystko było w porządku.
Kolejne ze wspomnień przypomnianych mi przez Mistrza dotyczyło sytuacji, kiedy jeden z praktykujących z projektu, musiał w połowie tournee wrócić do domu z powodów rodzinnych. W projekcie pełnił funkcję sprzedawcy i odpowiadał za pakowanie wszystkiego do samochodu oraz za prowadzenie minivana na trasie.
Początkowo zaczęłam się martwić, co zrobimy w dwóch kolejnych miastach bez kierowcy i bez jednego sprzedawcy. Ostatecznie pomyślałam, że chociaż będzie to trudne, to dotychczasowi sprzedawcy będą musieli poszerzyć obsługiwany przez siebie wycinek stoiska, a kierowca (może nawet na każdy odcinek inny) być może też się znajdzie.
Szczęśliwie sytuacja rozwinęła się w sposób dużo lepszy niż przypuszczałam i wszystkie obawy okazały się zbyteczne. Wkrótce znaleźli się chętni kierowcy na pierwszy odcinek trasy z Łodzi do Gdyni. Zniknął też problem z brakującym sprzedawcą, bo akurat na czas występów w Łodzi przyjechały dwie inne praktykujące i jedna z nich odważnie stanęła za ladą sklepiku.
Niedługo potem okazało się, że praktykujący, który musiał nas opuścić, po powrocie do domu i przeanalizowaniu sytuacji na miejscu, postanowił wrócić do nas do Gdyni. Tak oto przez całe tournee mieliśmy wystarczającą ilość kierowców i sprzedawców.
Kolejne wspomnienie dotyczyło ciekawego splotu wydarzeń, jaki miał miejsce w dniu przybycia tournee do Łodzi. Był to dzień, kiedy ów praktykujący-kierowca musiał wracać do domu. Umówiłam się z nim na przekazanie kluczyków do minivana na wielkim parkingu miejskim, gdzie miały także stać autokary Shen Yun i ciężarówka. Na parking podwieźli mnie dwaj inni praktykujący i poszli na lunch do pobliskiej galerii handlowej.
W tym czasie przyjechał nasz minivan i wspólnie z prowadzącym go praktykującym zobaczyliśmy, że sektor parkingu (dla autobusów) wybrany na postój autokarów Shen Yun jest niemal w całości zajęty. Brakowało tam wolnego miejsca, żeby zaparkować obok siebie trzy wielkie pojazdy, plus nasz vanik. Zaczęliśmy się obawiać, że za chwilę, gdy przyjadą autokary zrobi się z tego poważny problem.
Postanowiłam więc rozglądać się po parkingu, w poszukiwaniu jakichkolwiek wolnych miejsc, ale wszystko, jak okiem sięgnąć, było przeznaczone dla samochodów osobowych. Widząc to, zaczęłam szukać w internecie innych możliwości parkingowych w okolicy (nawet płatnych parkingów), ale niczego nie udało mi się znaleźć. Postanowiłam więc rozejrzeć się jeszcze szerzej po tym ogromnym parkingu publicznym, czy może gdzieś na uboczu jest jakiś sektor, na którym będzie więcej miejsca niż tutaj, nawet jeśli miałby to być sektor dla osobówek.
Z tą myślą odeszłam kilkadziesiąt metrów w bok. Przeszłam przez ulicę i w pewnym momencie moim oczom ukazał się piękny, boczny sektor, początkowo ukryty za drewnianymi kioskami. Był niemal całkowicie pusty, z miejscami dla autobusów i osobówek. Błyskawicznie przeparkowaliśmy tam naszego minivana i przekazaliśmy dobrą wiadomość organizatorom.
Jednocześnie kolega praktykujący musiał już zbierać się na pociąg powrotny do domu i próbował wezwać taksówkę, ale okazało się, że nie jest w stanie tego zrobić, bo żadna aplikacja taksówkowa nie reagowała na próby zamówienia przejazdu – jakby nagle wszyscy kierowcy byli zajęci.
Tak minęło pół godziny i zaczęło się robić nieprzyjemnie. Znowu pojawił się strach. Wyglądało, że nie zdąży na pociąg, jeżeli w przeciągu następnych kilkunastu minut nie znajdzie jakiegoś środka transportu. Staliśmy tam rozglądając się bezradnie i w tym momencie zadzwonili do mnie praktykujący, z którymi wcześniej przyjechałam na parking – właśnie wrócili z lunchu. Idealnie, by odwieźć kolegę praktykującego na pociąg!
Do puli podobnych wspomnień dołączyło także to o dniu powrotów z tournee Shen Yun. Ten dzień obfitował w trudności spowodowane strajkiem rolników na drogach. W minivanie sklepiku oprócz towaru i wyposażenia jechało także kilkoro praktykujących z Warszawy i okolic. Miała z nimi jechać jeszcze jedna osoba – praktykująca z Krakowa, by w Warszawie przesiąść się na pociąg do domu. Ale dzień wcześniej zmieniła plany, gdy dowiedziała się, że pewien praktykujący ma wolny 1 bilet na pociąg bezpośrednio z Gdyni do Krakowa – niespodziewanie musiał udać się do innego miasta. Odkupiła więc od niego ten bilet i wracała do domu pociągiem.
Gdy w dniu powrotu, późnym popołudniem, skontaktowałam się z grupą praktykujących, która jechała minivanem do Warszawy, dowiedziałam się że nie wiedzą, na którą dotrą na miejsce, bo z powodu strajków wszystkie drogi, jakimi próbują przejechać są zablokowane.
Kiedy przekazałam tę informację praktykującej z Krakowa, słysząc to, jednocześnie przeraziła się i poczuła wielką ulgę. Stwierdziła, że gdyby pojechała minivanem, to nie zdążyłaby na pociąg do Krakowa i zmęczona po całym tournee, objuczona dwoma torbami i wielką walizką, musiałaby w nocy szukać noclegu na ostatnią chwilę. Obie stwierdziłyśmy, że to naprawdę niesamowita aranżacja, że mogła wracać tym pociągiem. A minivan i jego pasażerowie w końcu szczęśliwie dojechali do domów, ale cała podróż zamiast kilku godzin zajęłą im cały dzień.
Wiem że wymieniłam tego wiele – a było jeszcze więcej. Pomijam te drobniejsze chwile związane z codziennym działaniem sklepiku Shen Yun, w których wyłaniał się niepokój, ale chwilę później znikał, bo pojawiało się pozytywnie rozwiązywane – było ich całe mnóstwo.
Dawniej takie sytuacje nazwałabym niezwykłymi aranżacjami Mistrza. O podobnych czytałam i słyszałam też nie raz: o problemach podczas różnych projektów i nagle pojawiających się rozwiązaniach – szczęśliwych obrotach zdarzeń. Wtedy myślałam sobie, że to takie wyjątkowe okazje, które wymagały "interwencji z góry" – nagłego wsparcia ze strony Mistrza.
Jednak teraz dotarło do mnie, że tych niezwykłych sytuacji było aż za wiele. Wtedy Mistrz udzielił mi kolejnej wskazówki podczas studiowania Fa i zatrzymał mój wzrok na akapicie z "Zhuan Falun":
"Zobaczyliśmy jeszcze taką sytuację: gdy ktoś się rodzi, to w określonej przestrzeni istnieje zarys jego życia. Innymi słowy, jest tu wszystko, włącznie z tym, gdzie ma się znaleźć w życiu i co ma uczynić. Kto zaplanował jego życie? Najwyraźniej to wyższe istoty zajmują się tymi sprawami. Na przykład po narodzinach w zwykłym ludzkim świecie osoba będzie należała do pewnej rodziny, uczęszczała do pewnej szkoły, jak dorośnie będzie chodziła do pewnej pracy i poprzez pracę nawiąże przeróżne kontakty w społeczeństwie. Innymi słowy, układ całego społeczeństwa jest w ten sposób zaaranżowany. „
Do tamtej pory rozumiałam to tak, że zaplanowane są główne punkty mojego życia, taki ogólny szkic, ale resztę obrazu muszę uzupełniać sama. Inaczej mówiąc postrzegałam te aranżacje jako takie luźne kropki, które w trakcie życia mam połączyć, dokonując właściwych wyborów, udoskonalając się – ciągle pracując nad swoim xinxin i postępując zgodnie z Zhen Shan Ren. Ale wtedy Mistrz zatrzymał mój wzrok na kolejnych dwóch fragmentach w "Zhuan Falun", które wreszcie zmienił mój sposób myślenia:
Pierwszy: "W przyszłości, gdy posiądziesz zdolność jasnowidzenia i spojrzysz na formę dzisiejszego wykładu, to nadal będzie istniała. I jednocześnie już tu istnieje. Gdy ktoś się rodzi, to w specyficznej przestrzeni, w której nie ma pojęcia czasu, istnieje już jednocześnie całe jego życie. Niektórzy mają tam więcej niż jedno życie.
Możliwe, że niektórzy pomyśleli: „Jak to? Nasze indywidualne wysiłki i próba zmiany siebie są całkowicie zbędne?”. Nie są w stanie tego zaakceptować. W rzeczywistości indywidualne wysiłki niewiele mogą zmienić w ludzkim życiu."
Drugi: "Jako kultywujący poddajemy się naturalnemu biegowi rzeczy. Jeżeli coś do ciebie należy, to tego nie utracisz, a jeżeli coś nie jest twoje, to nie zdobędziesz tego nawet poprzez walkę".
Te fragmenty czytałam wcześniej tak wiele razy, że dziś nie byłabym w stanie tego zliczyć. Jednak zawsze interpretowałam je pod kątem ogólnego zarysu i pojedynczych punktów i zdarzeń. Zaś teraz, czytając je na nowo, po przypomnieniu sobie mnóstwa niebywałych zdarzeń, dotarło do mnie wreszcie coś, co cały czas miałam przed oczami – a czego nie widziałam – że dokładnie całe moje życie zostało już zaplanowane.
Całe życie – rozumiałam teraz jako każdą jedną chwilę – całą linię czasową. Nie tak jak postrzegałam to wcześniej, że tylko najważniejsze momenty. Dokładnie każda chwila mojego życia została już zaaranżowana przez Mistrza. A to całkowicie odmieniło mój sposób myślenia i postrzegania wielu spraw.
Nagle poczułam się tak, jakby ktoś zdjął ze mnie przeogromny ciężar. Nagle cała masa przywiązań stała się bezużyteczna – nie były już potrzebne, wliczając w to strach i wszelkie przejmowanie się o pozytywne rozwiązanie różnych spraw w życiu codziennym i w projektach.
Teraz, jeśli jeszcze czasami pojawiają się jakieś obawy czy strach, to są to krótkie chwile, kiedy wpadam na stare tory myślowe i daję się wciągnąć iluzji lub kiedy pozwalam odradzać się przywiązaniu do straty i zysku lub zazdrości. Wiem, że nadal muszę się starać, by pilnie kultywować i dobrze wykonywać swoje obowiązki, ale jednocześnie czuję, że do niczego nie muszę już dążyć. Mam poddać się naturalnemu biegowi rzeczy.
Widzę też, że czeka mnie jeszcze sporo pracy nad xinxing – czuję się tak, jakbym dopiero otworzyła oczy i stanęła na początku drogi kultywacyjnej. Ale wiem też, że zawsze mogę liczyć na wskazówki Mistrza, który zaplanował cały przebieg tej drogi i motywuje mnie do kroczenia naprzód słowami w "Zhuan Falun":
"Od twojej własnej kultywacji zależy, czy uzyskasz to, co jest jeszcze wyżej".
A jakby na pocieszenie dodaje w innym miejscu "Zhuan Falun":
"Nie martw się, jeżeli widzisz niewiele. Po prostu kultywuj i praktykuj. Wraz z twoim bezustannym wznoszeniem poziomów stopniowo zaczniesz widzieć i będziesz widział coraz wyraźniej".
Ten fragment dotyczy kwestii niebiańskiego oka, ale rozumiem go też tak, że Mistrz ciągle stopniowo będzie odsłaniał przede mną kolejne fragmenty ścieżki kultywacyjnej, stopniowo będzie poszerzać i pogłębiać moje zrozumienie Fa, jeśli tylko będę chciała iść do przodu i coraz bardziej jednać się z zasadami wszechświata Zhen Shan Ren.
Czcigodny Mistrzu dziękuję Ci za wszystkie wskazówki i prowadzenie mnie w kultywacji.
Dziękuję też Wam koledzy praktykujący za towarzyszenie mi na tej ścieżce kultywacyjnej.
* * *
Zachęcamy do drukowania i rozpowszechniana wszystkich artykułów opublikowanych na Clearharmony, lecz prosimy o podanie źródła.